A ten rozdział chciałabym zadedykować Magdzie G. Dziękuję, że czytasz!
Tonks niezbyt delikatnie opadła na trawnik. Rozejrzała się wokół siebie, jednak nie kojarzyła tego miejsca. Wyglądała na jedną z biedniejszych dzielnic Londynu. Posłała więc pytające spojrzenie swojemu współpracownikowi.
- Brady Street – odpowiedział na niezadane przez Tonks pytanie – Dostaliśmy informację od innej pary aurorów, że znaleziono tu zwłoki. Więcej nie wiem.
- Zwłoki?
- Młoda kobieta. Więcej nie wiem, naprawdę – odparł.
Ruszyli w uliczkę przed siebie. Szli w ciszy kilka minut i nie minęli ani jednej osoby. Tonks poważnie to zaniepokoiło. Mimo że dzielnica była zaniedbana i przygnębiająca, wokół otaczały ich same domy i kamienice. Aurorka, nie wytrzymując napięcia, jakie powstało między nią a Chrisem, w końcu się odezwała.
- Jeżeli się okaże, że to jedna z poszukiwanych przez nas osób... To będzie tragedia. Ale pozostanie pytanie, dlaczego odnaleziono ją tutaj, skoro ostatni ślad po nich urywa się kilkanaście kilometrów za Londynem?
- Nie wiem – mruknął.
Tonks miała wrażenie, że z jakiegoś powodu mężczyzna jest na nią obrażony. Nie zrażona, postanowiła ciągnąć rozmowę dalej.
- Będziemy musieli zrobić szersze rozeznanie, jeśli ta kobieta okaże się którąś z naszych aurorek.
- Owszem – burknął, rozglądając się w koło. Po chwili ciszy dodał już trochę żywiej – Nasze spotkanie w weekend jest nadal aktualne?
- Oczywiście, że tak.
- To dobrze.
- A czemu miałoby nie być? - zapytała podejrzliwie Tonks.
- A tak sobie pomyślałem, że mogłaś się rozmyślić – westchnął – Kim był ten mężczyzna przed twoim domem?
- To był Remus – zaśmiała się aurorka zaczynając rozumieć, o co chodziło jej koledze – Mój przyjaciel.
- Na pewno tylko przyjaciel? - spojrzał na kobietę niepewnie.
- Na pewno – odpowiedziała całkiem szczerze Dora – Nic więcej mnie z nim nie łączy. Naprawdę.
- Cieszę się – powiedział nareszcie z uśmiechem mężczyzna.
Po kilku minutach zatrzymali się na placu pełnym mundurowych. Od razu ruszyli w stronę policyjnej taśmy. Przyzwyczajeni byli do współpracy z mugolską policją, więc nie zdziwiło ich to zamieszanie między czarodziejami, a niemagicznymi policjantami.
Tonks rozejrzała się przygnębiona. Nienawidziła spraw, w których musieli zajmować się morderstwami.
Podszedł do nich mężczyzna ubrany w czarny policyjny mundur. Uścisnął im dłonie i wyciągnął w ich stronę odznakę.
- Komisarz Luke Radon. Państwo są aurorami, prawda?
- Dokładnie – przytaknął Chris.
- No, dobrze. Wasi ludzie zabrali już ciało, badają teraz miejsce zbrodni. Nie możemy zidentyfikować ofiary, jej ciało jest poćwiartowane. Przed śmiercią kobieta potraktowana była kilka razy klątwami stąd wniosek, że musiał dokonać tego czarodziej.
- Nie znaleziono przy niej niczego, co mogłoby wskazywać na jej tożsamość?
- Niestety. Żadnego dowodu, prawa jazdy. Niczego co mogłoby nam pomóc.
- Cudownie – mruknęła Tonks – Czym mamy się zająć?
- Porozmawiajcie najpierw ze swoim przełożonym. Nie jestem w stanie udzielić wam więcej informacji, bo sami dopiero badamy sprawę. Oczywiście, będziemy z wami współpracować, dlatego w razie, gdyby udało wam się coś ustalić – powiedział, wciskając im wizytówki – Proszę, skontaktujcie się ze mną.
- Jak ja mam mu wysłać coś sową na ten numer? - zaśmiała się Tonks, gdy ruszyli w stronę innych aurorów.
- Ja na pewno nie skorzystam z tych mugolskich telef-fonów – wzruszył ramionami Chris.
Siedział na ławce w parku przerzucając strony mugolskiej gazety. Znalazł idealny punkt obserwacyjny; nie zwracał na siebie niczyjej uwagi, ale mógł spokojnie patrolować teren, ponieważ dom podejrzanego znajdował się na wprost od skweru. Jego warta trwała już dobrze ponad godzinę, jednak przez ten czas nie wydarzyło się nic ciekawego. Czuł się znudzony i naprawdę zaczął żałować, że nie wziął ze sobą jakiejś książki, bo gazeta, którą kupił okazała się niesamowicie nużąca; nie było w niej nic, co mogłoby go zainteresować. Jedynie przy artykule o staruszce, która została porzucona przez dzieci i ledwo starczało jej na życie, poczuł ukłucie w sercu. Jak można potraktować tak osobę, która poświęciła dla nas wszystko?
Remusa z rozmyśleń wyrwał trzask teleportacji. Ukrył się za gazetą i z uwagą obserwował jak dwóch mężczyzn puka do domu podejrzanego – Geralda Lugeva. Po chwili drzwi uchyliły się i mężczyzna wyszedł z domu. Cała trójka mężczyzn, wyglądających niczym gangsterzy, podała sobie dłonie i wymieniła między sobą jakieś uwagi.
Wilkołaka kusiło, aby podejść bliżej i przysłuchać się rozmowy nieznajomych, zwłaszcza że ich wygląd naprawdę pozostawiał wiele do życzenia. Potężnie zbudowani, z czarnymi włosami, w ciemnych pelerynach, musieli czuć się doprawdy niekomfortowo na pełnym londyńskim słońcu. Wprawdzie wiedział, że nie powinien wychylać się bardziej niż to konieczne, ale gdy mężczyźni ruszyli w stronę miasta, nie potrafił powstrzymać ciekawości, wstał i podążył za nimi.
Przemykał cicho, między coraz ciemniejszymi i coraz bardziej obskurnymi uliczkami, gdy teraz już trójka podejrzanych szła w ciszy przed siebie. W międzyczasie wiatr coraz silniej wiał, uderzając raz po raz w jego twarz, a słońce - do tej pory przyjemnie grzejące - ustąpiło miejsca ciemnym, deszczowym chmurom. W pewnym momencie, jeden z mężczyzn bez słowa odłączył się od grupki. Zaniepokoiło to trochę Remusa, ale postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy.
Minęło jeszcze parę spokojnych chwil, podczas których weszli na opuszczone obrzeża Londynu, gdy mężczyźni odwrócili się gwałtownie i skierowali w jego stronę różdżki. Poczuł, jak serce przestaje mu bić, więc zaczął ostrożnie cofać się, jednak po chwili zderzył się z kimś.
Odwrócił szybko głowę i ujrzał jednego z osiłków, który uprzednio rozdzielił się z grupą.
- Kim jesteś? - zaczął podejrzliwie jeden z opryszczków, kierując różdżką centralnie w serce Lupina.
- Przepraszam, nie rozumiem, o co Panu chodzi – odparł obojętnie wilkołak i z ulgą stwierdził, że głos mu nie zadrżał. Wyprostował się i spojrzał mężczyźnie w czarne oczy.
Jednak to, co w nich zobaczył, wcale go nie pocieszyło. Spojrzenie miał puste, wypełnione wściekłością i obłędem.
- Nie wiem, kim jesteś, ale odwal się koleś – warknął Gerald Lugeva, posyłając mu pogardliwe spojrzenie.
- Moment – wtrącił ponownie mężczyzna obok Geralda – Nie mamy pewności, kim jest i jak długo nas śledził. Więc może niech tak szybko nie próbuje stąd zwiać.
- Naprawdę nie wiem, o co panom chodzi – zapewniał Lupin spokojnie.
- Może nauczymy naszego gościa, że nie ładnie tak za kimś łazić? - odezwał się w końcu mężczyzna stojący za Huncwotem.
- Nie, naprawdę ja nie wiem...
- Zamknij się! - wrzasnął wyprowadzony z równowagi czarnooki i za chwilę zaśmiał się złośliwie, spoglądając na Remusa – Nie wiem, kim jesteś i co tu robisz, ale oduczysz się szpiegowania innych. Expulso! - wrzasnął.
Remus zobaczył, jak w jego stronę pędzi czerwony strumień światła, a następnie poczuł, jak zaklęcie ugodziło go w pierś i runął na ziemię, uderzając twarzą o nierówno ułożoną kostkę brukową. W ustach poczuł metaliczny posmak krwi, a do jego uszu dotarł śmiech jego dręczycieli.
Nieporadnie podniósł się na nogi i chwiejnym ruchem wyciągnął rękę z różdżką w obronnym geście, ale nim udało mu się cokolwiek wypowiedzieć, różdżka pod wpływem expelliarmusa wypadła mu z dłoni.
Zrobiło mu się słabo przed oczami i miał wrażenie, że zaraz upadnie. Silne uderzenie w głowę poważnie go o oszołomiło. Starał się jednak nie okazywać słabości; mimo wszystko miał świadomość, że w razie pojedynku, nie ma najmniejszych szans, biorąc pod uwagę fakt, że jego różdżka wyleciała w powietrze i upadła trzy metry od niego.
- Dobra, zostawmy go – szepnął znudzony Gerald – Spójrzcie na niego. Zaraz się przewróci. Chyba dostał wystarczającą nauczkę. Zwijajmy się stąd chłopaki. Nie mamy czasu na wychowywanie jakichś typów.
- Daj spokój, pobawmy się z nim jeszcze. Zapamięta naszą lekcję do końca życia – powiedział największy z osiłków i ruszył w stronę Lupina.
Złapał go za wymiętą koszulę i przycisnął do ściany, tak, że Remus machał nogami w powietrzu, nie mogąc dotknąć nimi podłoża. Mimo iż wilkołak nie należał do najniższych, osiłek był od niego o wiele potężniejszy.
- Posłuchaj mnie uważnie – wysyczał przez zaciśnięte zęby kilka centymetrów przed twarzą Lunatyka – Jeśli jeszcze raz cię spotkam, choćby przypadkiem, nie poskłada cię żaden uzdrowiciel. Jasne?
Remus kiwnął głową. Zamglonym, ale dzielnym wzrokiem wpatrywał się w oczy swojego oprawcy, z których biło okrucieństwo.
- W porządku – powiedział osiłek z uśmiechem, puszczając huncwota, który upadł niezdarnie na ziemię – Miłego dnia Panu życzę – dodał i odwracając się, uderzył Lupina z pięści w brzuch.
Remus osunął się po ścianie i zobaczył mroczki przed oczami. Widział oddalających się mężczyzn. Promieniujący ból nie pozwalał mu myśleć, ale pozostałościami sił na czworaka dotarł do różdżki. Gdy tylko złapał ją w dłonie, upadł ponownie i stracił przytomność.
Tonks weszła pod prysznic. Po całym dniu przesłuchań marzyła tylko o tym. Nie miała siły na nic innego, więc, stała z pochyloną głową czując, jak gorąca woda cudownie rozluźnia jej ciało. Zastanawiała się, co powinni teraz zrobić. Dzisiejsza praca spełzła na niczym. Oczywiście, okazało się, że znaleziona kobieta, była jedną z zaginionych aurorek. Tonks bardzo to przeżyła; zresztą jak każde morderstwo, z jakim miała kiedykolwiek do czynienia. Całe szczęście to Chris wziął na siebie odpowiedzialność powiadomienia o tym przykrym fakcie jej rodzinę. Aurorka czuła, że nie byłaby w stanie. Gdy patrzyła na martwe ciało młodej Mirandy Laveress czuła pieczenie pod powiekami. To było okropne. Ta dziewczyna miała przed sobą całe życie. Życie, które urwało się w jednej sekundzie, po wypowiedzeniu niewybaczalnego zaklęcia.
Tak czy inaczej, przesłuchiwania osób mieszkających w tamtej okolicy na nic się nie zdały. Aurorzy nie mieli zbyt wiele informacji. Młodą ofiarę, miejsce zaginięcia i świadomość, że kobieta była najpierw torturowana, a dopiero po śmierci porzucona w pobliżu Brady Street.
Usłyszała gwizd, więc z westchnięciem wyszła spod prysznica, narzuciła na siebie szlafrok i wzięła do ręki zegarek. Po chwili w miejscu tarczy pojawiła się twarz Syriusza.
- Tonks, przepraszam, że cię niepokoję, ale czy jest może u ciebie Remus?
- Nie, nie ma go tu. Nie widziałam się z nim od południa, gdy rozstaliśmy się pod moim domem.
- Tak, oczywiście – szepnął Syriusz – Nie możemy go znaleźć. Nie odpowiada na sygnał. Wszyscy się niepokoją.
- Jak to nie możecie go znaleźć? - powiedziała aurorka z przerażeniem opadając na kanapę, gdy tylko dotarła do małego salonu. Do jej twarzy przykleiły się różowe mokre kosmyki, ale całkowicie zignorowała ten fakt.
- Odkąd wyruszył na misję, nie dał znaku życia. Nie odpowiada na wezwania. Gdy David aportował się, aby przejąć wartę, nie było po nim śladu.
- Zaraz będę – powiedziała natychmiast aurorka – Tylko ściągnę Gab. Znajdę go.
- Tonks, nie – szepnął udręczony Syriusz – Jeśli tylko chcesz, czekam na Grimmauld, razem z Wesleyami, Kingsleyem i innymi członkami zakonu. Ale nie wolno ci go szukać na własną rękę, zrozumiano? To zbyt niebezpieczne. Moody już wysłał kilkanaście osób, żeby przeszukiwali Londyn.
- Ale...
- Nie, Tonks. Nie masz tu nic do gadania. Jeśli chcesz, czekamy tutaj na ciebie. Wybacz, ale muszę jeszcze sprawdzić parę osób.
- Czekajcie na mnie, zaraz się aportuję.
- W takim razie do zobaczenia – dodał i rozłączył się.
Tonks poczuła falę mdłości, nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Spojrzała jeszcze raz na zegarek.
- Gabrielle Torres.
- Tonks? Co się stało? - zapytał po chwili zaspany głos jej przyjaciółki.
- Remus zaginął – powiedziała drążącym głosem, a po drugiej stronie zapadła cisza – Wyszedł na wartę i nie wrócił. Gab...
- Poczekaj na mnie – szybko powiedziała i przerwała połączenie.
Nimfadora siedziała na kanapie i nie ruszała się. Przed nią, na stoliku leżała zaledwie wczoraj zakończona książka. Złapała ją w dłonie i przyjrzała się uważnie. Mimo że ona i Remus nie znali się długo, był dla niej jak dużo starszy brat. Tak samo, jak Syriusz. Tych dwóch mężczyzn, tak niedawno wkroczyło do jej życia, ale uczyniło je dużo ciekawszym i weselszym.
Usłyszała trzask, zobaczyła zielony błysk, a z kominka wypadła Gab. Włosy miała rozczochrane, a ubrania wygniecione. Podbiegła od razu do Tonks i usiadła obok niej na kanapie.
- Co my teraz zrobimy?
- Nie możemy nic zrobić – szepnęła udręczona Tonks, spoglądając na przyjaciółkę – Syriusz bezwzględnie zakazał mi robić czegokolwiek – burknęła – Możemy się przenieść na Grimmuald.
- Oczywiście, ale Tonks, spokojnie – szepnęła pocieszycielko Gab, kładąc aurorce rękę na ramieniu – Mógł po prostu zgubić lusterko dwukierunkowe. Wiesz, jacy są faceci. Wiecznie roztrzepani.
- Ale na pewno dałby jakiś znak, że nic mu nie jest. Zresztą, wróciłby do tej pory – westchnęła załamana Tonks.
Mimo że przyjaciółka usilnie próbowała ją pocieszyć, dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że Gab także jest zaniepokojona. Mimo tych niewielu chwil, które spędzili razem, cała czwórka czuła między sobą jakąś nieokreśloną silną więź. Dora przez chwile zastanowiła się, czy Gabriella wie, kim jest Remus. Może Syriusz jej powiedział? W końcu ona nie mówiła jej o tym; nie wiedziała, czy Lupin by tego chciał. Ale teraz nie było to ważne.
- Chodź, aportujemy się na do domu Syriusza – Gab złapała przyjaciółkę za rękę i wyprowadziła z mieszkania, a potem z kamienicy – Znajdą go, na pewno – dodała i obie aportowały się przed Kwaterę Główną.
O jacie, jaki zwrot akcji! Oby Lupin szybko się znalazł!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award - tu masz szczegóły: http://live-with-me-forever.blogspot.com/2015/12/nominacja-do-liebster-blog-award-1.html
Ojeju, dziękuję, to dla mnie mega zaszczyt! Z pewnością w następnej notce, wezmę udział ♥
UsuńPS A kiedy doczekam się na kolejną część u ciebie?! :D
Droga Lucy. Dzisiaj znowu niestety tylko krótkie podsumowanie ale dopadło mnie jakieś choróbsko. Obiecuje poprawę. No, więc do rzeczy. Dziękuję za dedykację. Widzę, że wątku kryminalnego ciąg dalszy, oby był ciekawy, w co raczej nie wątpię, bo wiem, że spod Twojej ręki wychodzą genialne części. Chris chyba się nam zadłużył. Ciekawe co będzie z tej randki. Oby Remusowi nic się nie stało i wrócił cały. Wyobrażam sobie co może czuć teraz Tonks a co dopiero Syriusz. Głupie bandziory. Według mnie ci dwaj w pelerynach to wampiry ale ciii... może się mylę ;). Kiedy dodasz następną część? Uściski!
OdpowiedzUsuńHihi jednak nie jest najkrócej :D
UsuńCoś ty jest dobrze, nie przejmuj się. I przede wszystkim zdrowia! :)
UsuńDziękuje, niesamowicie mi to schlebia. Robię co mogę :)
Nie, nie, nie. Nie zostawiaj nas w takiej niepewności! To okrutne.
OdpowiedzUsuńNic więcej nie jestem w stanie napisać. Przepraszam, ale nie dam rady.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
Nie masz za co przepraszać :)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :D
Czekam na dalszy ciąg! :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://londonkidx.blogspot.com/
:)
UsuńAaa! To jest super! Ale dlaczego rozdział już się skończył :((( xD Z taką nadzieją myślałam, że przeczytam jak Lupin się odnajduję B)) Ładnie piszesz, fajne pomysły, jedyne co mnie zdziwiło, to że Remus tak łatwo dał się złapać i że ci ludzie tak łatwo mu odpuścili. No ale to już twoje decyzje :D Ahh... ta Tonks i ten Remus. PRZYJACIELE. Tak często to podkreślają. Ale szczerze, ten czas lubię najbardziej, to takie powolne falling in love <3 Czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńPrzyznaje się, zbyt szybko ten nasz Remus wpadł, ale potrzebowałam to tak rozegrać:) Czemu odpuścili tak szybko, okaże się potem!
UsuńDzięki wielkie za komentarz, strasznie motywuje!
Swoją drogą także uwielbiam ten "niewinny" czas w ich relacji :)
Świetnie piszesz! Jak tylko przeczytałam to od razu polubiłam Twój styl pisania :) Masz wielki talent, dziewczyno! Chciałabym pisać jak Ty :c jeśli miałabyś chwilę czasu to zapraszam do mnie: Wanko's stories mam nadzieję, że usłyszę od Ciebie jakieś dobre rady :)
OdpowiedzUsuńObserwuję ^^
Pozdrawiam ♥
Dziękuję ślicznie!! Oczywiście, że i Ciebie odwiedzę :)
UsuńKochana, kiedy ciąg dalszy? Już tydzień nic nnie ma :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Wiem, wiem Kiniu, ale choroba nie wybiera niestety! :< Jak tylko troszkę się ogarnę, to z pewnością coś wstawię :P
UsuńPS Dodałam Twój buttonik na bloga, mam nadzieję, że się nie obrazisz :D
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, dziękuję ślicznie! <3
UsuńNie ma za co :)
Usuń