Tonks tego dnia obudziła się w znakomitym humorze. Otworzyła oczy i czym prędzej wyskoczyła z łóżka. Odsłoniła zasłony w oknie. Słońce przyjemnie zaczęło przygrzewać jej twarz. Otworzyła okno na całą szerokość i nawet nieprzyjemne skrzypienie nie odciągnęło jej uwagi od pięknego krajobrazu rozpościerającego się za oknem.
No, może nie tak pięknego jakby sobie marzyła, ale nie było źle. Przyglądała się wąskim, jak na razie, pustym uliczkom i pojedynczym drzewom posadzonym wzdłuż ulicy. Naprzeciw jej okna znajdowała się kolejna kamienica, troszkę bardziej zaniedbana niż budynek, w którym mieszkała Tonks.
Usiadła na parapecie i wzięła głęboki oddech. Siedziała tak dłuższą chwilę, pogrążona w myślach. Machała nogami jak małe dziecko, marząc o kolejnym spotkaniu z Ianem. Ach, jak cudowne to marzenia były!
Z lekkim żalem zsunęła się z parapetu i na bosaka podbiegła do szafy. Otworzyła ją i zamyśliła się.
Bycie metamorfomagiem wiązało się między innymi z tym, że w szafie Tonks można było znaleźć ubrania pasujące na każdego człowieka, niezależnie od wieku czy sylwetki. Spodnie, dresy, spódniczki, chustki, chusteczki, bandany.
Wyciągnęła brzydki, purpurowy kapelusz, długą grafitową spódnicę i sweter w tym samym kolorze.
Gdy wybrała już ubrania, skierowała się do małej, przytulnej łazienki. Wzięła szybki prysznic i opatulona ręcznikiem stanęła przy lustrze.
Spojrzała na swoje odbicie i uśmiechnęła się do niego. Różowe strąki włosów oplatały całą jej młodą i piękną twarz. Zacisnęła powieki i skoncentrowała się na delikatnym wydłużeniu swojego nosa. Zamieniła również swoje ukochane włosy na siwe loki. Dodała sobie również wieku znacznymi zmarszczkami rozmieszczonymi na czole, w kącikach ust i oczu.
Gdy zakończyła swoją przemianę, chwyciła się zadowolona w biodrach i obejrzała dokładnie swoje dzieło.
- No – rzekła sama do siebie. – Możemy ruszać!
Stała na rogu ulicy, niedaleko Grimmuald Place. Jej humor lekko się pogorszył, gdy słońce schowało się za chmurami, a ona uświadomiła sobie, jak wiele pracy ją czeka. Mimo wszystko starała się nie tracić entuzjazmu i uśmiechała się szeroko, pogrążona w myślach o nie kim innym jak Ianie. Ostatni zbyt często chodziła z głową w chmurach, ale nie odczuwała tego nawet tak bardzo. Wystarczy, że wyobraziła sobie silne ramiona mężczyzny oplatające ją w pasie… I mogła odpłynąć. Na długi, długi czas.
- Siema, Harry! – powiedziała, gdy ujrzała młodzieńca idącego z rudowłosą kobietą. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, obok nich, wesoło podskakiwał wielki czarny pies. Kobieta od razu domyśliła się, skąd ten kundel się wziął. – Lepiej się pośpieszmy, prawda Molly? – dodała, spoglądając na zegarek.
- Wiem, wiem – jęknęła pani Weasley wydłużając krok. Na jej twarzy widoczny był grymas niezadowolenia. – Ale Szalonooki chciał zaczekać na Strugisa… Gdyby tylko Artur mógł znów załatwić dla nas samochody z Ministerstwa… Ale Knot ostatnio nie pozwoli mu pożyczyć nic poza pustą buteleczką po atramencie… Jak mugole są w stanie wytrzymać podróżowanie bez pomocy magii? – narzekała kobieta, idąc pośpiesznie.
Tonks szła w ciszy, cichutko sobie pogwizdując. Czarny pies, dotrzymujący im kroku, szczekał radośnie i podskakiwał wokół nich. Warczał na gołębie i ścigał własny ogon, przez co Harry nie mógł powstrzymać się od śmiechu, natomiast pani Weasley zaciskała wargi ze zniecierpliwienia.
Prawie dwadzieścia minut zajęło im dotarcie pieszo na King’s Cross i przez ten czas nie wydarzyło się nic bardziej godnego wagi niż wystraszenie paru kotów przez Syriusza dla rozbawienia Harry’ego. Kiedy znaleźli się na stacji, odczekali chwilę przy barierce między peronem dziewiątym i dziesiątym, aż krawędź peronu oczyści się, po czym każde z nich po kolei przechyliło się przez barierkę i z łatwością wszyscy przedostali się na peron dziewięć i trzy czwarte, gdzie czekał Hogwart Express buchając pełną sadzy parą na peron wyładowany odjeżdżającymi uczniami i ich rodzinami.
Tonks rozglądała się z rozczuleniem w oczach. Tak wiele lat minęło od czasu, gdy ostatni raz wsiadała do tego pociągu… Tak wiele w jej życiu uległo zmianie… No, oprócz tego, że wciąż była strasznie niezdarna. I często nad wyraz dziecinna. Ale została aurorką, spełniła swoje największe marzenie młodzieńczych lat! Miała przyjaciół, własny kąt, rodzinę. Odnalazła Syriusza i zakochała się!
- Mam tylko nadzieję, że pozostali zdążą – jej rozmyślenia przerwał niespokojny głos pani Weasley. Tonks przemknęło na myśl, że ostatnio kobieta jest bardzo zestresowana i miała ochotę ją uspokoić, kiedy pani Weasley odezwała się ponownie. – Och, jak dobrze! – powiedziała z ulgą w głosie. – Jest Alastor z bagażami, patrz…
Utykając, z czapką bagażowego naciągniętą nisko na niedopasowane oczy przez bramę przeszedł Moody, pchający przed sobą wózek wyładowany ich kuframi.
- Wszystko OK – wymamrotał do pani Weasley i Tonks. – Myślę, że nikt nas nie śledził…
Kilka chwil później na peronie pojawił się pan Weasley z Ronem i Hermioną. Już prawie rozładowali wózek bagażowy Moody’ego, kiedy przybyli Fred, George i Ginny wraz z Lupinem.
- Bez problemów? – mruknął Moody.
- Bez – odparł Lupin.
- Mimo to mam zamiar złożyć raport Dumbledore’owi na temat Strugisa – powiedział Moody. – To już drugi raz w tym tygodniu, kiedy się nie pojawił. Staje się tak niesolidny jak Mundungus.
- No dobrze, uważajcie na siebie – powiedział Lupin, żegnając się ze wszystkimi. Podszedł do Harry’ego i klepnął go w ramię. – Ty też, Harry, bądź ostrożny…
- Tak, trzymaj głowę nisko i miej oczy otwarte – powiedział Alastor, potrząsając ręką Harry’ego. – I nie zapominajcie, wszyscy – ostrożnie z tym, co zapisujecie. Jeśli macie wątpliwości, nie piszcie tego w liście wcale.
- Świetnie było poznać was wszystkich – powiedziała Tonks ściskając Hermionę i Ginny. – Myślę, że niedługo zobaczymy się ponownie.
Rozległ się ostrzegawczy gwizd. Uczniowie, którzy przebywali wciąż na peronie, pośpieszyli w kierunku pociągu.
- Szybko, szybko – powiedziała pani Weasley ściskając wszystkich jednego po drugim i chwytając Harry’ego. – Piszcie… bądźcie grzeczni… Jeśli czegoś zapomnieliście, przyślemy wam… A teraz do pociągu, pośpieszcie się…
Tonks podeszła do Remusa i ucałowała go delikatnie w policzek. Lupin objął ją ramieniem i westchnął głęboko.
- Tęsknie za czasami, gdy sam byłem uczniem Hogwartu.
- Ja także – przyznała się aurorka i spojrzała na przyjaciela. Musiała zadzierać lekko głowę, żeby spojrzeć mu w oczy, ale nigdy nie czuła z tego powodu żadnego dyskomfortu. – Co tutaj robi Syriusz?
- Uparł się, że musi odprowadzić Harry’ego.
- A Dumbledore się na to zgodził?
- Nie. Znaczy… nie był ani za, ani przeciwko temu. Bardziej Szalonooki starał się wybić mu ten pomysł z głowy. Ale wiesz, jaki jest Syriusz…
- … Uparty.
- Dokładnie – powiedział z uśmiechem Lupin. – No dobra, czas się zbierać.
- Razem z Molly, wrócimy do kwatery zabrać swoje rzeczy – powiedział Artur, podchodząc do swojej żony.
- I na gacie Merlina zabierzcie stąd Łapę, zanim ktoś go rozpozna – warknął Moody, posyłając złowrogie spojrzenie w stronę czarnego psa. Syriusz jedynie szczeknął cicho i ukrył się za nogami Remusa, sapiąc ciężko i spoglądając na Moody’ego z rozbawieniem.
- Ja jeszcze muszę załatwić parę spraw na Pokątnej – powiedział Remus. – Wrócę do domu wieczorem – dodał i pochylił się, żeby pogłaskać Łapę. Syriusz zaszczekał po raz kolejny co przyprawiło o jeszcze większą irytację Moody’ego.
- Jak dziecko… - mruczał Moody. – Nawet gorzej…
- Alastorze, myślę, że chwila wolności nie zaszkodzi naszemu przyjacielowi – powiedział uspokajająco Artur, na co auror zareagował tylko pogardliwym prychnięciem.
- Za dwa dni spotykamy się w Kwaterze. Będę musiał ustalić wam dyżury. Przekażcie pozostałym – wyburczał i oddalił się, kuśtykając.
- Do zobaczenia Molly, Arturze – powiedział Remus, przytulając rudowłosą kobietę i podając dłoń Arturowi.
- Mogę iść z tobą? – zapytała Tonks, gdy tylko we dwójkę ruszyli w stronę wyjścia z peronu.
- Oczywiście – powiedział spokojnie.
- A co takiego masz do załatwienia? – dopytywała aurorka, gdy znaleźli się poza obrębem magicznego peronu. W międzyczasie wstąpili jeszcze do pobliskiego szaletu, gdzie Tonks mogła powrócić do swojej dawnej postaci. Brzydkie ubrania upchnęła w małą torebeczkę, którą przewiesiła przez ramię. Przebrała się za to w swój ulubiony czarny płaszcz i ciemne, podarte dżinsy.
- Od jakiegoś czasu zbierałem pieniądze na odremontowanie domu. Chciałem go odświeżyć, a potem może wynająć komuś… No i nie chciałbym też wiecznie siedzieć w kwaterze – odpowiedział huncwot, gdy wędrowali spokojnie ulicami Londynu.
- Masz dom? – zapytała aurorka.
- Tak – przytaknął Remus. – To dom moich rodziców. Po ich śmierci… nie wróciłem do niego – powiedział, a głos mu się załamał. Szedł chwilę w ciszy, gdy odezwał się ponownie swoim melodyjnym głosem. - Wiele lat stał pusty, ale muszę to w końcu zmienić.
- Remus… pomogę ci.
- Nie – powiedział ze śmiechem. – Dam radę. To mały dom.
- Ale i tak chciałabym ci pomóc!
- Hej, Tonks. Masz wystarczająco dużo swoich problemów. Nie będę ci zwalać na głowę jeszcze swoich – roześmiał się cicho i przytulił aurorkę do siebie.
- Mów co chcesz, ale ja i tak będę ci pomagać – zawołała i ruszyła ulicą. – Kto ostatni na pokątnej ten sklątka tylnowybuchowa!
Remus roześmiał się pełną piersią po raz kolejny i przyglądał się swojej przyjaciółce. Dopiero gdy zaczęła znikać mu z oczu, ruszył biegiem, aby ją dogonić.
Dopadł ją dopiero przy wejściu do Dziurawego Kotła. Zdyszany, porwał ją czym prędzej w ramiona. Bo chociaż był szczupły, to miał wystarczająco siły, aby pochwycić ją w pasie i unieść do góry.
- Remus, puść mnie, głupku! – zapiszczała aurorka, śmiejąc się głośno.
Lupin również zanosił się śmiechem ani myśląc postawić przyjaciółki na ziemi. Przerzucił ją przez bark z lekkim wysiłkiem. Bo pomimo drobnej postawy Tonks, to jej wierzgające nogi wcale nie ułatwiały mu zadania.
- Puszczaj!
- Ani mi się śni! – powiedział Huncwot.
- Remusku, proszę! – zawołała po raz kolejny.
- Ale obiecaj mi coś – powiedział poważniejszym tonem.
- Zależy co – odparła zadziornie.
Lupin milczał przez chwilę, a potem delikatnie postawił ją na ziemi. Złapał ją za ramiona i spojrzał jej w oczy. Nie mówił nic, tylko wpatrywał się w nią swoimi cudownymi, niebieskimi oczami.
- Obiecaj mi, że będziesz uważała na Iana.
- Co takiego? – zapytała zaskoczona.
- Po prostu obiecaj – mówił poważnie, co nie spodobało się kobiecie. Mimo wszystko kiwnęła głową.
- Obiecuję.
- W porządku. A teraz chodźmy – powiedział już normalnym tonem i razem z Tonks weszli do pubu.
Gdy Syriusz wszedł do mieszkania, ogarnął go przeraźliwy smutek. Razem z nim, do domu wkroczyli również Molly i Artur. Nie zostali jednak długo. Zabrali swoje spakowane rzeczy, pożegnali się z nim ciepło i ruszyli w stronę wyjścia.
- Syriusz, nie przejmuj się – powiedział pokrzepiająco Artur. Klepnął mężczyznę w ramię. – Masz Remusa, a z pewnością ludzie z Zakonu będą wpadać tak jak do tej pory.
- Ale dom, mimo wszystko, będzie nieznośnie spokojny, bez was, bez dzieciaków, bez Harry’ego… - westchnął i smutno się uśmiechnął.
- Nam też ich wszystkich brakuje – powiedziała Molly. – Do zobaczenia Syriuszu.
- Do zobaczenia – powiedział i zmarszczył czoło. Miał coś dodać, gdy w drzwiach dostrzegł Gabriellę. Stała, w przejściu, za Molly i Arturem i przyglądała się mu z uśmiechem.
Artur i Molly wymienili porozumiewawcze spojrzenia i pomachali na pożegnanie Syriuszowi, ale Huncwot zdawał się tego nie zauważyć. Pani Weasley przytuliła na powitanie złotowłosą dziewczynę i po chwili, wraz z Arturem, zeszli po schodach i zniknęli z pola widzenia Syriusza i Gab.
- Cześć – powiedziała blondynka, podchodząc do Huncwota. – Coś się stało? – zapytała szczerze zdziwiona miną mężczyzny.
- Skądże – powiedział, rozchmurzając się lekko. – Chodźmy, nie będziemy przecież stali w korytarzu.
- No tak, władco domu – zaśmiała się cicho i ruszyła za Blackiem. Wspięli się po schodach i dotarli do salonu.
- Czego chcesz się napić? – zapytał Huncwot, podchodząc do barku. Wyciągnął z niego dwie szklanki.
- Myślę, że piwo kremowe wystarczy.
- Nie masz ochoty na coś mocniejszego? – zapytał ponownie Black i wyciągnął dwie butelki rozgrzewającego napoju.
- Hola, Hola, Łapciu, trochę zbyt wcześnie na upijanie się, prawda? – zapytała, ale Huncwot nie odpowiedział. Usiadł obok niej i wręczył w dłonie przyjaciółki butelkę.
Siedział jednak i przyglądał się jej z lekkim uśmiechem na ustach. Po chwili wyciągnął rękę i sprawnym ruchem odgarnął jej blond kosmyki z czoła. Gabriella skwitowała to tylko szerokim uśmiechem.
- Nie tak się umawialiśmy – powiedziała po chwili, nie przestając się wpatrywać w oczy Łapy.
- Życie czasem weryfikuje plany… - powiedział Syriusz, zbliżając swoje usta do twarzy Gabrielli.
Kobieta przymknęła powieki, czekając na pocałunek. Jednak, gdy zaledwie milimetry dzieliły ich usta od siebie, Gabriella odsunęła się od Blacka czym prędzej.
- No co? – mruknął niezadowolony.
- Kiedy Remus wróci?
- Co?
- No, kiedy wróci – zapytała i przesunęła dłonią po torsie Blacka.
- Nie wiem… - mruknął. – Po co ci Remus?
- Stęskniłam się za nim – powiedziała zadziornie. – Mam dla niego sprawę.
- Jaką?
- To nasza tajemnica…
- Gab…
- No już, cicho – mruknęła i wpiła się w wargi Syriusza.
Wydaje mi się,że Gab chciała rozmawiać z Remusem na temat Iana.Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńTajemnica Gab i Remusa? Mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę martwiłam się, że Tonks zdenerwuje się na Remusa za ostrzeżenie przed Ianem i odetchnęłam z ulgą, gdy tak się nie stało.
Spróbowałam wyobrazić sobie szafę Tonks i się przeraziłam. Przecież moje ubrania (jeden wiek i jeden rozmiar) z trudem mieszczą się w szafie! Jak musi wyglądać jej garderoba? Jak ona to wszystko mieści?
Pozdrawiam
Hej. Kiedy będzie nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńMoje życie ostatnio nabrało trochę "dramatyczny" obrót, więc nie miałam do tej pory czasu na pisanie czy zajmowanie się blogiem. Postaram się napisać coś jak najszybciej, ale nie chcę żeby było to sztuczne. Ale bloga na pewno nigdy nie zostawię! Pozdrawiam:)
UsuńBtw. również na twoim blogu wszystko nadrobię:)
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńChciałabym serdecznie zaprosić cię do nowo powstałego katalogu opowiadań :)
katalog-fanfiction-ksiazkowych.blogspot.com
Pozdrawiam
Nicolette
Hej. Na kiedy (mniej więcej) planujesz nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kocham, kocham to opowiadanie. Wydaje mi się, że kiedyś już je czytałam, ale było ono zakończone. Teraz nie mogę go znaleźć, więc niewykluczone, ze wymyśliłam to sobie. Czekam więc na dalszy ciąg. Weny życzę!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zapewniam, że opowiadanie jest mojego autorstwa i nigdzie wcześniej nie było publikowane. Być może czytałaś kiedyś podobne :D Dziękuję ślicznie za komentarz. Na pewno niedługo pojawi się kolejna część!
UsuńHej. Planujesz odwiesić bloga? Bo jakby 24.06 już minął jakiś czas temu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej! Planuję! Tak się składa, że ostatnio nie miałam nawet dostępu do internetu, co uniemożliwiło mi nawet zaglądanie na bloga... Aczkolwiek, już wracam. Na dniach na pewno zajrzę również do Ciebie i nadrobię wszelkie zaległości! Dziękuję za komentarz - cieszę się, że o moim blogu ktoś jeszcze pamięta pomimo tej ogromnej nieobecności:)
UsuńHej, hej. Najlepszego w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńBędziesz tu coś jeszcze publikować, czy porzuciłaś już to opowiadanie?
Pozdrawiam
Cześć. Dziękuję za życzenia... podziękowania trochę spóźnione. Przepraszam. Bloga nie porzuciłam. Mam nadzieję, że niedługo na stronie pojawi się informacja o najbliższym rozdziale - o ile jeszcze ktokolwiek jest tym zainteresowany.
UsuńPozdrawiam!:)
Lucy, jesteśmy zainteresowani! Czekam na tę informację. Pytanie kiedy wg cb jest to "niedługo"? Co do "Ulubienicy" też jestem bardzo ciekawa, czy coś się ruszy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hej, hej! Jest jeszcze jakaś szansa, że wrócisz do tej historii?
OdpowiedzUsuńCzołem! Melduję, że nadal czekam na odwieszenie "chwilowo zawieszonego" bloga :D
OdpowiedzUsuń2022 a sentyment nadal pozostał... Jeśli to przeczytasz, to wiedz, że jeszcze tu zapewne wrócę, by sprawdzić, czy dalej nie ma czegoś nowego 😁 Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze ❤️
OdpowiedzUsuń2024... i cud nadszedł <3
Usuń