środa, 9 grudnia 2015

Rozdział V - Przyjaciół się nie zostawia.

Kolejną część chciałabym zadedykować Słodkiej Wariatce :) Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że przeżyjesz ten tydzień tak samo jak i  każdy następny!

A teraz mam prośbę, do wszystkich tych, którzy czytają - zostawcie od czasu do czasu ślad w postaci komentarza (opcja komentowania z anonima jest włączona) Bardzo zależy mi na opiniach - pozytywnych, ale także negatywnych, bo wciąż się uczę i zależy mi na tym, aby wiedzieć, co robię źle.


Syriusz dźwignął się z podłogi i zmierzył niesforne włosy. Westchnął głośno i opadł na kanapę obok Gab. Posłał jej roześmiane spojrzenie.
- Teraz nie dadzą nam żyć.
- Wiem. Ale jestem w stanie ponieść tę ofiarę w imię szczęścia Tonks.
- Naprawdę uważasz, że opinia „nowej miłości Syriusza Blacka" jest ofiarą? - zapytał zadziornie.
- No oczywiście. Wiesz, ile pracowałam nad tym, aby uchodzić za niezależną i silną kobietę?
- Niepotrzebnie się tak wysilałaś – przewrócił oczami, ale z twarzy nie schodził mu łobuzerski uśmiech – Wystarczy, że wtrącą cię do Azkabanu. Może nie uchodziłabyś za niezależną, ale silną na pewno. A ucieczka tylko spotęgowałaby ten efekt.
- Dobre rady, kundelku – powiedziała kobieta, wstając – Ja chyba zostanę przy tradycyjnych metodach.
- Jak tam chcesz – Huncwot również się podniósł z kanapy. Stali chwilę w milczeniu – Rozumiem, że ty nie masz ochoty zostać na noc?
- Nie przesadzajmy lepiej – zaśmiała się kobieta – Ale możesz odprowadzić mnie do drzwi.
- Z chęcią odprowadziłbym cię do domu, ale nie mam ochoty, aby Moody wcisnął mi swoją laskę tam, gdzie słońce nie dochodzi – burknął Syriusz, wyciągając ramie w jej stronę – Więc teraz otrzymasz wersję demo. Ale obiecuję, że kiedyś uda mi się odprowadzić cię do domu.

Nie pamiętała, kiedy usnęła. Obudziła się rano i z przerażeniem spostrzegła, że jest już dobrze po ósmej. Wypadła z łóżka niczym burza i równie szybko opadła na nie ponownie, gdy przypomniała sobie o tym, że wcale nie spóźniła się właśnie do pracy.
Z chwili na chwilę przypominała sobie wydarzenia ostatniej nocy. Piwo kremowe i Whiskey. Noc szczerości, do której, tak naprawdę Remusa zmusiła. I jej niewygodne pytanie, które zmieniło ich relacje na dobre.
Siedziała tak jeszcze chwilę pogrążona we własnych myślach, nie wiedząc co powinna teraz zrobić. Jednak po kilku minutach stwierdziła rzecz najoczywistszą w świecie – To, że Remus jest wilkołakiem, niczego nie zmienia. Jest takim samym człowiekiem jak ona, Syriusz czy Gab. Ma po prostu mały problem, ale z każdym problemem można sobie poradzić.
Z uśmiechem na ustach wzięła prysznic i ubrała się. Podchodząc do lustra, skrzywiła się na widok własnego odbicia. Zacisnęła powieki i wytężyła swój młody umysł.
Otwierając oczy, była całkowicie zadowolona z uzyskanego efektu. Ciemno-fioletowe włosy średniej długości delikatnie okalały jej twarz.
Większość ludzi mając możliwość dowolnej zmiany swojego ciała, z pewnością każdego dnia wykorzystywałaby swoje moce, aby być kimś innym. Ale nie Tonks. Co prawda, miała w swoim życiu okres, kiedy ciągle coś zmieniała w swoim wyglądzie. Z czasem jednak stwierdziła, że najlepiej czuje się będąc sobą i jedyne co zdarzało jej się zmieniać, to kolor włosów. Ku rozpaczy Andromedy, zawsze miała słabość do żywych barw. Każdą uwagę matki dotyczącą jej ulubionych fryzur, zbywała tym, że różowy i fioletowy doskonale odzwierciedlają jej dynamiczną naturę.
Była już gotowa, więc postanowiła zejść na dół. Co prawda bała się, że Remus może być na nią zły za jej wczorajszą reakcje, ale wiedziała, że muszą poważnie porozmawiać.

Syriusz wszedł do pokoju przyjaciela, nie zaprzątając sobie głowy pukaniem. Ze zdziwieniem stwierdził, że Remus wciąż śpi. Głowę miał wciśnięta pomiędzy poduszki. W umyśle mężczyzny pojawił się diaboliczny plan. Jako że to zazwyczaj Remus budził go, gdy zbyt długo wylegiwał się w łóżku, dziś postanowił zemścić się za te wszystkie pobudki.
Podszedł na palcach do łóżka, na którym spokojnie spał jego przyjaciel. Jednak już po chwili stwierdził, że było to niepotrzebne; Wilkołak spał snem twardym i niezakłóconym przez nic. Huncwot myślał przez chwilę nad tym, co zrobić, aby Remus zapamiętał tę pobudkę do końca swojego życia. Nie mógł zmarnować takiej okazji. Chwila konsternacji i już wiedział, co zrobi.
Wiedząc, że Molly nie byłaby zadowolona z jego pomysłu, rzucił na pokój zaklęcie wygłuszające.
Gdy był już pewien, że żadne niepożądane dźwięki nie zakłócą spokoju reszty domowników, oddalił się na bezpieczną odległość i ile sił w płucach wrzasnął:
- REMUS!
Lupin gwałtownie poderwał się z łóżka do pozycji siedzącej. Nie dane mu było jednak długo siedzieć, bo został zaatakowany przez ogromnego czarnego psa. Szybko posłał spojrzenie w miejsce, na którym powinna była leżeć jego różdżka, jednak ku jego przerażeniu, nie było jej tam. Wystraszył się nie na żarty i po chwili szamotaniny, zrzucił z siebie zwierzaka. Chcąc wyskoczyć z łóżka, zaplątał się nogami w pościel i runął plecami na podłogę.
Szybko wyplątał się z białej kołdry i stanął na nogi. Jednak, zamiast ujrzeć szykującego się do ataku psa, jego oczom ukazał się trzęsący ze śmiechu Syriusz.
- Dobrze się bawisz? - burknął, siadając na łóżku i ukrywając twarz w dłoniach. Oddech miał przyśpieszony, a do jego uszu docierał tylko chichot przyjaciela.
- Nie gadaj, że po kilku latach mieszkania z Huncwotami w dorminatorium, nie jesteś uodporniony na gwałtowne pobudki?
- Byłem. Ale tak się składa, że przez te wszystkie lata, nikt nie urządzał mi takich akcji.
- Oj, daj spokój – powiedział już spokojnie Syriusz – Nie mogłem się powstrzymać. Wybaczysz mi, prawda?
- A mam inne wyjście?
- No, raczej nie.
- Tak myślałem – westchnął Lupin i wstał z łóżka. Zrównał się z przyjacielem i patrząc mu prosto w oczy, powiedział poważnym tonem – Na twoim miejscu pilnowałbym się teraz.
- Dobra, dobra profesorku. Chyba nie dasz mi szlabanu za zwykłego psikusa?– Syriusz podniósł ręce w obronnym geście. Za chwilę potem ruszył w stronę drzwi i rzucił w stronę przyjaciela od niechcenia – Molly zaprasza na śniadanie.
W momencie, w którym Syriusz wyszedł z jego pokoju, zaczął się ubierać. Po chwili był gotowy, ale wychodząc na korytarz, poczuł, jak jego tętno przyśpiesza. Na dole spotka Tonks. Bał się tego, jak będą wyglądać teraz ich relacje, ale domyślał się, że nie będą już tak ciepłe, jak dotychczas. Więc wcale nie pokrzepiony, ze zszarganymi nerwami, ruszył niepewnie po schodach.

Tonks siedziała przy stole, obserwując krzątająca się po kuchni Molly. Mimo że wyraziła chęć pomocy w przygotowaniu śniadania, została odprawiona ze słowami „Masz dzień wolny, więc korzystaj z niego jak należy" Tak więc wpatrywała się w stół, stukając paznokciami o drewniany blat. Koło niej leżał najnowszy numer „Proroka Codziennego", ale nie miała ochoty go otwierać, bo dobrze wiedziała, co tam ujrzy – Parę nic nieznaczących artykułów, najświeższe plotki z ministerstwa i co najmniej dwie strony, opisujące to, jak bardzo złymi ludźmi są Harry Potter i Dumbledore.
Aurorka co prawda, nie miała jeszcze okazji poznać Chłopca-który-przeżył, ale, gdy pierwszy raz zobaczyła jego zdjęcie, poczuła do niego sympatię. Nie wiedziała dlaczego, może to przez te duże oczy, w których głębi znajdowała się ciepło i odwaga?
Rozmyślania kobiety przerwało wejście do kuchni Syriusza.
- No, nareszcie – powiedziała do kuzyna Tonks, gdy ten usiadł obok niej – Dlaczego się tak śmiejesz?
- Twój Romeo... ekhm, przepraszam, nasz najdroższy przyjaciel, mało nie opuściłby tego świata dzisiaj rano.
- Co takiego? - zawołała przerażona Tonks, ale widząc uśmiech na twarzy kuzyna, pacnęła go w ramię – Co mu zrobiłeś?
- Spokojnie, żyje. Tylko coś niemrawo wygląda. Chyba oboje nie mieliście spokojnej nocy.
- Syriusz, ja nie wiem co Ty...
- Oj daj spokój. Mnie nie powiesz? - szepnął, zaśmiewając się cicho – Przecież widzę, jakie maślane oczy do niego strzelasz.
- Nie wiem, co sobie ubzdurałeś, ale Remus jest moim przyjacielem. Tylko przyjacielem.
- Od przyjaźni się zaczyna – prychnął.
- A co u Gab? Nie została na noc?
- Wiesz, w porównaniu do ciebie, ta porządna kobieta, wybrała się dziś do pracy.
- Ale ty zabawny – Aurorka przewróciła oczami – Gdy zajmuję się jakąś sprawą, mam trochę nieregularne godziny pracy.
- Taaak się tłumacz – powiedział ziewając i przeciągając się lekko.
- Ale Syriuszu, powiedz mi, co jest między tobą, a Gab? - zapytała, uśmiechając się przyjaźnie – Ona nic mi nie zdradzi.
- I prawidłowo. A co według ciebie ma między nami być?
- No cóż, wyglądaliście wczoraj na...
-... dwójkę przyjaciół?
- Nie bardzo – skrzywiła się.
- To nic takiego – zbył ją kuzyn.
- Nic takiego? Syriuszu – zaczęła ostrzegawczym tonem – Uważam cię za cudownego faceta, ale spróbuj ją zranić, a rzucę na ciebie najpaskudniejsza klątwę, jaką uda mi się znaleźć.
- No już mała, spokojnie, nie odgrażaj się, tylko zobacz, kto przyszedł.
Istotnie, gdy Tonks spojrzała na wejście do kuchni, zobaczyła w nich Remusa. Uśmiechnęła się w jego stronę, ale kiwnął tylko jej głową na powitanie i uciekł wzrokiem w najdalszy kąt. Faktycznie, Remus nie wyglądał dziś najlepiej. Tak naprawdę, patrząc na niego, odnosiło się wrażenie, że nie miał zbyt przyjemnej nocy. Był blady, włosy zawsze gładko przylizane były rozczochrane, a na jego twarzy odmalowywał się ból.
Aurorka myślała, że pomimo wszystko przysiądzie się do nich, ale wyminął ich i męczenniczym krokiem powlókł w stronę Molly. Po chwili do uszu aurorki dotarł ciepły głos pani Weasley.
- Ależ naprawdę, Remusie, siądź sobie, ja wszystkim się zajmę – zapewniła go, ale on na upartego próbował jej pomóc – Nie, nie, nie, zmykaj mi stąd – powiedziała jak do przedszkolaka i machnęła w niego ścierką. Przez twarz mężczyzny przemknął cień uśmiechu.
- No dobrze, skoro twierdzisz, że doskonale poradzisz sobie bez mojej pomocy...
- Kawa czy herbata? - zapytała jeszcze oddalającego się wilkołaka.
- Kawę, poproszę – mruknął, uśmiechając się niemrawo.
Remus chcąc nie chcąc ruszył w stronę siedzącej przy stole dwójki ludzi. Usiadł naprzeciwko nich, unikając wzroku Tonks.
- Słyszałam, że Syriusz zdążył ci już podnieść trochę ciśnienie – zagadnęła go nieśmiało aurorka.
- Trochę, to mało powiedziane – odparł wilkołak, gromiąc przyjaciela wzrokiem.
- Na żartach się nie znasz? – żachnął się Syriusz.
- Też mi żart. Dawno się tak nie uśmiałem.
- Śmiać to się nie śmiałeś. Wyglądałeś bardziej, jakbyś miał zacząć piszczeć.
- Ciekawe czemu, prawda? Na pewno nie dlatego, że mój najlepszy przyjaciel postanowił zgotować mi koszmarną pobudkę. Nie mogłeś po prostu obudzić mnie jak normalny człowiek?
- Bez adrenaliny, nie ma zabawy. No dalej, rozchmurz się, Remusku. Coś ty dziś taki niewyraźny? - zapytał Syriusz, przypatrując się uważnie swojemu przyjacielowi.
Przyglądał się Tonks i Remusowi. Oboje wyglądali na spiętych. Nie rozumiał, o co chodzi, ale po chwili go olśniło.
- Oh – westchnął – Rozumiem – powiedział, wstając ze swojego miejsca – Molly, jestem pewien, że potrzebujesz pomocy! - powiedział do pani Weasley i ruszył w jej stronę.
- Daj spokój, Syriuszu...
- Ale ja naprawdę POTRZEBUJĘ ci pomóc – powiedział wyraźnie, a kobieta odwróciła się w ich stronę. Po chwili jakby zrozumiała, o co chodzi, odparła:
- No tak. Skoro tak bardzo tego POTRZEBUJESZ, to myślę, że znajdę ci jakąś pracę.
Łapa ruszył w stronę Molly, w najbardziej oddalony kąt kuchni.
Przy stole zostali Remus i Tonks.
- Więc ja... - zaczął mężczyzna, ale słowa nie chciały mu przejść przez gardło – Chciałbym cię przeprosić – dodał cicho, wciąż unikając jej wzroku.
- Przeprosić? Ale za co? - zapytała szczerze zdziwiona Tonks.
- Że zmarnowałaś na mnie swój czas.
- Ty matole – zaśmiała się po chwili ciszy – Dlaczego sądzisz, że zmarnowałam na ciebie czas?
- Wiem, przecież, że teraz nie będziesz chciała utrzymywać ze mną kontaktu. I chcę ci powiedzieć, że całkowicie to rozumiem i...
- Oh, przymknij się – powiedziała i pochwyciła jego leżącą na stole dłoń. Ścisnęła ją mocno, a on pierwszy raz tego dnia podniósł na nią wzrok – Myślałam, że jesteś na tyle inteligentny, że zrozumiesz, że to niczego między nami nie zmienia. Wiem, że dziwnie wczoraj zareagowałam, ale to był tylko szok. Nie spodziewałam się tej wiadomości. Tylko tyle. Moje zdanie o tobie się nie zmieniło. A może i się zmieniło? Podziwiam Cię, że potrafisz z tym żyć. Domyślam się, jak trudne to dla ciebie jest i właśnie dlatego cię podziwiam, bo nie wiem, czy sama potrafiłabym się z tym zmierzyć. Jesteś tak samo normalnym człowiekiem, jak, Syriusz czy Molly, tylko z małym problemem. Nie rozumiem, dlaczego pomyślałeś, że chciałabym z ciebie zrezygnować? Uważam cię za świetnego faceta. Jeśli tylko ty tego chcesz, nie przekreślajmy tej przyjaźni – powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy. Z każdym kolejnym słowem z jego twarzy ustępował ból.
- Naprawdę ci to nie przeszkadza? - zapytał bardzo cicho – Nie miałbym ci tego za złe. Przyzwyczaiłem się już do tego, że ludzie odchodzą, gdy tylko się o tym dowiadują.
- Ja nie odejdę, rozumiesz? Przyjaciół się nie zostawia.

Po obfitym śniadaniu Syriusz, Remus i Tonks pomogli posprzątać Molly.
- No więc ja się już będę zabierać do domu. Muszę jeszcze przejrzeć parę akt, a jutro odbijamy Harry'ego!
- Nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę – powiedział podekscytowany Syriusz.
- A ja naprawdę chce go poznać – rzekła Tonks.
- Nic dziwnego. To niezwykły chłopak – odpowiedział Remus – Tak swoją drogą, gdzie mieszkasz? - zwrócił się do Tonks.
- Labrery Street 17.
- Świetnie! Tak się składa, że na Valery Street mam dziś wartę, a to niedaleko. Może mógłbym odprowadzić cię do domu?
- Z przyjemnością – powiedziała Tonks. Uścisnęła kuzyna na pożegnanie i razem z Remusem ruszyli w drogę.
Szli kilka minut w ciszy, ale nie była ona krępująca. Wręcz przeciwnie - Tonks bardzo się cieszyła, że mogli przebywać w swoim towarzystwie i po prostu pomilczeć. Po chwili jednak zagadnęła przyjaciela:
- Moody kontaktował się ze mną w sprawie jutrzejszej akcji. Mamy polecieć na miotłach, bo uznał to za najbezpieczniejsze wyjście. Co myślisz na ten temat?
- W pełni się z nim zgadzam. W tych okolicznościach będzie to dużo bardziej bezpieczne niż teleportacja. Na świstoklika nie ma szans, zresztą na sieć Fiuu także. A przecież Błędnym Rycerzem nie damy rady dostać się na Grimmuald... Na pewno nie w jednym kawałku.
- Fakt, nie wiem jak ty, ale ja lubię swój żołądek – zażartowała, na co Remus serdecznie się roześmiał.
Rozmawiali jeszcze chwilę na temat przygód związanych z Błędnym Rycerzem, gdy aurorka wypaliła:
- Jaki on jest?
- Harry?
- Tak.
- Cóż mogę co powiedzieć. Wykapany ojciec, jedynie oczy odziedziczył po matce, ale to już zapewne wiesz.
- Tak, Syriusz wspominał trochę na ten temat.
- Poza tym świetnie lata na miotle, jest genialnym szukającym, a kłopoty to jego drugie imię. Zupełnie jak James.
- Cóż, niedaleko rośnie mandagora od mandagory... czy jakoś tak.
- Dokładnie – roześmiał się.
- To prawda, że nauczyłeś go wyczarowywać patronusa?
- Tak się jakoś złożyło. Wiesz, Harry przez to wszystko, co wycierpiał, reagował na dementorów gorzej niż inni. Po prostu chciałem mu pomóc, żeby już nie czuł się bezsilny.
- Musiałeś być genialnym nauczycielem – stwierdziła Tonks.
- Nie. Nie wydaje mi się – odparł szybko Lupin.
- Ale Fred, George, Hermiona i Ron twierdzą inaczej.
- Nie są obiektywni. Nie nadawałem się do tej pracy, zresztą, do tej pory zastanawiam się, co mnie podkusiło, aby przyjąć tę posadę. Być może po prostu chciałem poczuć się jak normalny człowiek.
- Ty jesteś normalny! - oburzyła się Tonks, a jej przyjaciel skwitował to tylko uśmiechem – Ale z ciebie uparciuch.
- Mógłbym powiedzieć dokładnie to samo o tobie – odparował z łobuzerskim uśmiechem. Szli jeszcze chwile, wymieniając się spostrzeżeniami, gdy nagle Tonks przystanęła przed wielką, starą, ale zadbaną kamienicą.
- To tutaj.
- Urocze miejsce – stwierdził Lupin, rozglądając się wokół.
- Może masz chwilę na herbatę?
- W sumie... - stwierdził, spoglądając na zegarek – Pewnie znalazłbym trochę cza... - dodał, ale przerwał mu trzask teleportacji.
Remus wyczulony na wszelkie dźwięki, odruchowo sięgnął po różdżkę, ale nim zdążył ją wyciągnąć, Tonks krzyknęła:
- Chris!
- Dzień Dobry – powiedział ostrożnie wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna uważnie ilustrując Lupina, ale zaraz zwrócił się do Dory – Potrzebujemy cię na Havery 57F. To pilne! Znaleźliśmy ślady po zaginionych aurorach!
- Przepraszam – rzuciła przepraszająco w stronę Remusa. Szybko go uścisnęła i pocałowała w policzek.
- Nie szkodzi. Herbata nie znicz, nie ucieknie. A teraz się pośpiesz i ratuj świat! - zawołał Remus w stronę swojej przyjaciółki.
Tonks złapała za rękę Chrisa i aportowali się z głośnym trzaskiem, zostawiając mężczyznę samego.

12 komentarzy:

  1. Bardzo fajny tekst ^^ Czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki wielkie! Zapraszam w piątek o godzinie 16:00 na kolejną część! :)

      Usuń
  2. Ładnie wszystko tylko zauważyłam mały błąd Harry był SZUKAJĄCYM a nie ŚCIGAJĄCYM. Poza tym to wszystko mi się podobało. Wybacz, że nie napiszę dokładniej co mi się spodobało najbardziej ale nie mam weny na rozpisywanie się. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo faktycznie, dziękuję! Pisałam i musiałam się machnąć z tym, ale już poprawione :) Jeszcze raz dzięki za wszystko :)

      Usuń
  3. Bardzo, bardzo dziękuję. Ta dedykacja to dla mnie wielki zaszczyt.
    Mogę cię do czegoś przyczepić? Mam nadzieję. Harry był szukającym, a nie ścigającym.
    Biedny, biedny Remus. Chyba bym zabiła, gdyby mnie ktoś tak obudził. Normalnie byłoby ręka, noga, mózg na ścianie! Podziwiam Remusa, że nie cisnął w Łapę jakąś klątwą, jak już znalazł różdżkę.
    Bardzo podobała mi się rozmowa Syriusza i Molly. Z tym syriuszowym "ale ja naprawdę POTRZEBUJĘ ci pomóc". To było piękne. Dobrze, że Molly jest taka domyślna i zrozumiała, o co mu chodzi.
    Kiedy będzie następny rozdział?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, głupi błąd, ale już poprawiony, dziękuję!
      Dzięki, bardzo się staram, aby jak najlepiej odzwierciedlić ich charaktery :)
      Następna część w piątek o 16 :))

      Usuń
  4. Tonks Remusa odrzucić nie mogła. Ech, Lupin mógłby w końcu porzucić swój upór. Ale, niestety, kanon znamy i on uparciuchem pozostanie długo. Cóż.
    Syriusz, który POTRZEBUJE pomóc Molly podbił moje serce ;)
    Urywać w takim momencie? Okrutne. Czy Chris nie mógł wpaść dopiero po herbatce? No cóż, niestety, najwyraźniej nie.
    Pozdrawiam, AA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszystkie komentarze :)
      Taki urok tego naszego Luniaczka, niestety :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Witaj :)
    Bardzo ucieszyłam się, że istnieje fan ficiton o Tonks i Remusie, dlatego zabrałam się do czytania, ale jak na razie zostawiam komentarz tutaj, bo mam parę zarzutów, które sprawiają, że trochę mnie, niestety, męczy czytanie Twoich rozdziałów (ale nie martw się, na koniec podaję też plusy! :) ).
    Przede wszystkim rozdziały to prawie same dialogi! Fan fiction jest o tyle prostszą formą, że czytelnicy z reguły znają opisywany świat, ale nie zaszkodzi parę opisów; nawet jeśli nie jesteś fanką ich pisania, jak dużo ludzi, to wiedz, że naprawdę warto. Nie tylko urozmaicają opowiadanie, ale przede wszystkim poruszają wyobraźnię czytelnika. Przecież na pewno jakieś emocje widać na twarzach bohaterów kiedy ze sobą rozmawiają. Wspominałaś też o sprzątaniu domu. Jak wyglądał przed, a jak po? Jakiego kolory teraz są firanki? Czy wniesiono coś nowego? itd.
    Po drugie bohaterowie są momentami nieco dziecinni. Jak pisałaś, Lupin ma ponad trzydzieści lat (prawie 40!), a wydaje mi się, że trochę za bardzo wczułaś się w ich huncwocką odmianę, eksponowaną tak chętnie we wszelkich fan fickach w ich czasach (do znudzenia). Na litość boską, Syriusz był w Azkabanie ileś lat, oboje stracili najbliższych przyjaciół podczas pierwszej wojny z Voldemortem, a jeden z nich okazał się zdrajcą; myślisz, że to ich nie zmieniło? Tymczasem widzimy tutaj beztroskich panów, którzy robią podchody i śmieją się za każdym razem gdy jeden z nich spojrzą na kobietę, zupełnie jak piętnastolatkowie. Generalnie relacje między postaciami bywają tutaj mocno niedojrzałe.
    Lekko też mi wadzi to, że wszyscy naokoło tu są zakochani, przez co ten mrok ostatnich części schodzi na drugi plan. Niby masz to na uwadze, tutaj zaginięcia, tam odbicie Harry'ego i takie tam, ale jednak to jest na pierwszym planie. Co nie jest aż tak złe, biorąc pod uwagę, że piszesz jednak romans, ale gdy wszyscy do siebie zarywają to jednak już moja tolerancja na takie rzeczy maleje :P
    Trochę się nasłuchałaś, więc teraz przejdę do pozytywów.
    Mimo że masz tendencje do infantylizowania postaci to jednak jest tu parę osób, które naprawdę mi się podobają. Przede wszystkim jest to Szalonooki Moody z tym swoim znużonym podejściem do świata, ale też pełnym profesjonalizmem. O tak, za niego duży plus. Nimfadora też mi się podoba, bo jest właśnie lekko dziecinna, a widać, że lubisz o takich rzeczach pisać, heheh. Lupin ma potencjał. Gdy mówi o sobie w tych negatywnych aspektach - że nie był dobrym nauczycielem, że jest wilkołakiem itp., wtedy widzę prawdziwego Remusa. Trochę nad nim popracujesz i będzie ok :D
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z początku, mam nadzieję, że nie jest to aż tak bardzo męczące (co najwyżej trochę) Chciałabym ci podziękować za to, że poświęciłaś swój czas na czytanie i ukazanie błędów, które popełniam. Naprawdę, dziękuję, bo tylko dzięki krytyce mam możliwość się rozwijać :). Postaram się poprawić i jeszcze bardziej przyłożyć do pisania :) Faktycznie, teraz zauważam, że trochę to wszystko powinno wyglądać inaczej. Więc dziękuję i mam nadzieję, że nie zniechęciłam cię kompletnie do tego opowiadania! W następnych rozdziałach zastosuję się do twoich porad :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Nie ma za co, jak pisałam złapałaś mnie na tematykę :) jak znajdę trochę czasu to postaram się przejść przez następne 5 rozdziałów i zobaczyć postęp w aktualnych :)

      Usuń