sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział IX - Pełnia.

Ze specjalną dedykacją dla Marcina! :)

Nadszedł ten znienawidzony przez Remusa czas. Dla niego nieistotne było, że cały dzień słońce cudownie ogrzewało cały Londyn. Nie liczyło się to, że ptaki z rana pięknie śpiewały, a dzieci wesoło bawiły się w parku. Od rana rozmyślał tylko nad przemianą, która go czekała. Nienawidził tego – całe jego życie podporządkowane było fazom księżyca i nie mógł nic na to zaradzić; ta bezsilność sprawiała, że czuł się jeszcze bardziej parszywie niż zazywczaj. A dzisiaj, po raz kolejny, będzie musiał znieść rozrywający jego duszę ból, zmierzyć się oko w oko z największym przekleństwem jego życia.
Męczenniczym krokiem powlókł się do pokoju, specjalnie przygotowanego na czas pełni i gdy tylko znalazł się w środku, z cichym skrzypnięciem zamknął za sobą drzwi. Upewnił się, że wszystko jest dokładnie, szczelnie zabezpieczone i ułożył się w ciemnym, pustym kącie.
Pokój został pozbawiony wszystkich mebli, ze względu na bezpieczeństwo, nie zostało w nim nic; Remus nie chciał zrobić sobie jeszcze większej krzywdy, niż jest to konieczne. Jedyne okno, znajdujące się naprzeciwko drzwi, zostało zabite deskami i zabezpieczone wieloma zaklęciami ochronnymi.
Objął się ramionami, czekał i myślał, wpatrując się w starą, odłażącą od ściany zieloną tapetę. Drżał, ale nie był pewien dlaczego; czy to z powodu chłodu panującego w pomieszczeniu, czy to strach przed bólem tak na niego działał. Chwile zaraz przed pełnią były najgorsze. Nienawidził ich – paraliżującego go przerażenia, przygnębienia i bezsilności.
Zacisnął mocniej powieki w nadziei, że uda mu się pozbyć ponurych myśli. Przez chwilę pożałował tego, że odrzucił propozycję Syriusza, aby tę pełnię spędzić razem. Z jakiegoś powodu nie chciał, aby przyjaciel mu towarzyszył i mimo usilnych nalegań Syriusza, on pozostawał nieugięty. Nie bardzo był pewien, co nim wtedy kierowało – może miał już dość okazywania słabości przed innymi?
Irytował go brak zegarka, ale wiedział, że nie powinien ryzykować, ponieważ każdy przedmiot stwarzał zagrożenie. Czas płynął mu bardzo wolno. W końcu poczuł dreszcze przechodzące po jego karku. Wszystkie kończyny mu zdrętwiały, a ciało wygięło się w łuk. Ból zaczął rozprzestrzeniać się od klatki piersiowej do wszystkich kończyn. Mężczyzna wydał z siebie przerażający wrzask i stracił przytomność.

Minęła noc, potem kolejna i następna. Gdy po trzeciej nocy słońce zaczęło wychylać się zza widnokręgu, leżące na podłodze ogromne, włochate zwierzę, zaczęło odzyskiwać ludzkie kształty. Po kilku minutach, w miejscu, w którym wcześniej leżało dziwaczne stworzenie, pojawił się mężczyzna. Cały był posiniaczony, z kilku miejsc na jego ciele sączyła się krew. Nieprzytomny, leżał oparty o ścianę.
Trzy godziny później, zza drzwi można było usłyszeć głosy. Ciężkie, stare drewniane drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Tonks, wracaj na korytarz! – warknął Syriusz, próbując zagrodzić kuzynce drogę.
- Możesz się łaskawie odsunąć? – syknęła i spróbowała przecisnąć się przez zasłonięte ciałem Huncwota wejście – Syriusz! – mruknęła pretensjonalnie.
- Remus nie chciałby, żebyś zobaczyła go w takim stanie!
- Ale ja chce przy nim być! Pomogę ci go opatrzeć, tak będzie szybciej.
- To bez znaczenia. Będzie wściekły – prychnął, gdy kobiecie udało się wejść do pokoju. Spojrzała jeszcze przez ramie na kuzyna, na którego twarzy malowało się niezadowolenie.
Mimo że słońce już dawno wstało, a przez wejście sączyła się struga światła, w pokoju panował mrok. Tonks stała chwilę czekając, aż jej oczy przyzwyczają się do ciemności. Rozejrzała się niepewnie, próbując dostrzec sylwetkę swojego przyjaciela.
Syriusz minął ją, posyłając jej rozgoryczone i bezradne spojrzenie i ruszył w stronę ściany. Gdy przykucnął, Tonks nareszcie udało się dostrzec Remusa. Ruszyła w stronę przyjaciół.
- Naprawdę wolałbym, abyś stąd wyszła – powiedział, pochylając się nad przyjacielem. Tonks zdawała się nie słyszeć słów kuzyna; klęknęła przy ciele Remusa i zakryła dłonią usta.
Zawsze starannie uczesane włosy były teraz w kompletnym nieładzie. Twarz miał w kilku miejscach zaczerwienioną i obitą, jednak najbardziej przeraził ją widok ramienia przyjaciela. Koszulę miał poszarpaną, a przez całą rękę ciągnęła się długa, obficie krwawiąca rana.
- O Merlinie… - szepnęła udręczona i poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Syriusz posłał jej chłodne spojrzenie.
- Wyjdź stąd.
- Nie! – zaprotestowała gwałtownie i wyciągnęła z dłoni kuzyna eliksir odkażający, gazy i bandaże nasączone sokiem z leczniczych roślin.
- Musimy ściągnąć mu tę koszulę – zarządziła aurorka i zajęła się odpinaniem trzech ledwo trzymających się, guzików. Gdy udało jej się z nimi uporać, Syriusz wziął w ramiona bezwładne ciało przyjaciela, aby ułatwić Tonks zdjęcie koszuli.
- Nie wygląda to dobrze – skrzywił się Syriusz i zmarszczył brwi – Może ja się tym zajmę?
- Nie, poradzę sobie. Przemyj mu wszystkie skaleczenia i nasmaruj maścią. Molly mi ją dała. Powiedziała, że dzięki niej skaleczenia szybciej się zagoją – powiedziała, przesuwając po podłodze w stronę kuzyna małe drewniane pudełeczko. Łapa posłusznie skinął głową i zajął się opatrywaniem drobnych ran.
Aurorka westchnęła i zaczęła delikatnie przemywać ranę przyjaciela. Gdy udało jej się pozbyć zeschniętej krwi, stwierdziła, że nie jest tak źle, jak to z początku wyglądało. Rana nie była głęboka, po prostu bardzo krwawiła. Przyłożyła czystą gazę i dokładnie owinęła ramię Remusa bandażem.
Spojrzała na jego nagą klatkę piersiową. Remus był bardzo wysoki i szczupły, ale mięśnie brzucha miał delikatnie zarysowane. Jednak uwagę Tonks przyciągnęło kilkanaście mniejszych i większych blizn znajdujących się na jego obojczykach i całym brzuchu.
- Remus… - szepnęła udręczona.
- Nie wszystkie blizny są konsekwencjami przemian. Wiele z nich dorobił się podczas naszych nocnych wycieczek w zakazanym lesie. Nie musisz się nad nim rozczulać.
- Nie rozczulam się nad nim, po prostu nie mogę zrozumieć, czemu spotkało to właśnie jego – powiedziała cicho i pogładziła lekko zarośnięty policzek przyjaciela.
- Los jest okropny. Jak tam jego ramię? – zainteresował się łapa, przemywając lekkie rozcięcie na nadgarstku przyjaciela.
- Opatrzone, ale na pewno zostanie po tym blizna.
- Gdyby nie był tak uparty i pozwolił mi z nim zostać podczas przemiany… - burknął niezadowolony.
- Nie lubię, gdy na mnie szczekasz – Remus odezwał się cichym głosem i spróbował unieść powieki, ale widać było, że sprawia mu to niemały kłopot. W końcu udało mu się spojrzeć na Syriusza i delikatnie, wręcz niewidocznie się uśmiechnąć.
Przyglądał się chwile przyjacielowi, ale jego uwagę odwróciła siedząca przy nim fioletowo włosa postać.
- Tonks… - szepnął zaskoczony. W odpowiedzi tylko przytuliła się do niego i załkała w jego szyję – No już, dobrze, wszystko jest dobrze… - szeptał nieśmiało, słabo gładząc jej plecy. Gdy kobieta cicho szlochała w jego objęciach, Syriusz uśmiechnął się do niego od ucha do ucha i przewrócił kpiąco oczami.
- Przepraszam – powiedziała po chwili metamorfomag, uśmiechając się wstydliwie. Otarła mokre policzki. – Strasznie się martwiłam.
- Ale naprawdę już nie masz powodu do zmartwień – odparł Remus. Syriusz podał mu koszulę na zmianę, a Remus jedynie zarzucił ją niedbale na ramiona. Spróbował dźwignąć się na nogi, ale przez twarz przebiegł mu grymas bólu. Syriusz od razu rzucił się do pomocy przyjacielowi, oferując mu swoje ramie, na którym Remus się wsparł. Ruszyli wolno w stronę wyjścia.
- Przynieść ci już śniadanie czy chciałbyś się najpierw przespać? – zapytał Syriusz, odprowadzając przyjaciela pod same drzwi jego pokoju. Tonks nieśmiało stała za plecami kuzyna.
- Dziękuję, ale nie mam apetytu – odmówił uprzejmie Remus – Dziękuję za wszystko, naprawdę. Widzimy się na obiedzie – dodał i zniknął za drzwiami.
- Nie był zły – zauważyła Tonks, gdy razem z Syriuszem ruszyli schodami w dół.
- Na pewno nie był zadowolony, że widziałaś go w takim stanie.
- Nie rozumiem – zatrzymała się aurorka w pół kroku i wbiła w kuzyna uważne spojrzenie – Przecież chyba powinien cieszyć się, że ma przyjaciół obok.
- Tonks to nie tak – odparł cierpliwie Syriusz, również się zatrzymując — Remus nienawidzi okazywać słabości i swoich słabych stron. A w dodatku, przez swoje wilkołactwo uważa się za gorszego, kogoś, kto nie jest wart przyjaźni czy troski i nie chce, żeby ludzie musieli oglądać go w takim stanie.
- Przecież to bzdura.
- Przecież to Remus – zauważył Syriusz – On nie potrafi zrozumieć tego, że każdy z nas ma jakieś wady. Jest świetnym facetem, ale obsesja na punkcie swojego wilkołactwa całkowicie przyćmiewa mu czasem mózg – Huncwot westchnął i ruszył przed siebie, zostawiając za plecami pogrążoną w myślach Tonks.

Gdy wybiła godzina trzecia, a w całej kuchni unosił się zapach pieczeni, drzwi do kuchni spokojnie się otworzyły. W wejściu pojawił się Remus.
Tonks zauważyła, że pomimo ubrań wiszących na nim bardziej niż zazwyczaj, wygląda o niebo lepiej. Włosy miał uczesane, a twarz gładko ogoloną. Uśmiechnął się do niej i ruszył w jej stronę. Cerę wciąż miał szarą i matową, ale delikatny uśmiech rozświetlał jego twarz.
- Cześć – powiedział, dosiadając się do niej – a gdzie wszyscy inni? – zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Syriusz z Gabriellą są w salonie. Znaczy… byli. Gdzie są teraz, nie mam pojęcia – zaśmiała się cicho aurorka – Molly poszła przeprowadzić inspekcję w porządkowanych przez naszą młodzież pokojach. Zagroziła im, że jeśli dalej będą się tak obijać, jak ostatnio, pożegnają się z kolacją na najbliższy tydzień – aurorka wzruszyła ramionami.
- A Co z Harrym? – zapytał niespokojnie Remus, zauważając złożonego na stole Proroka Codziennego. Posłał mu niepewne spojrzenie, wyciągnął dłoń, ale w ostatniej chwili rozmyślił się przed chwyceniem go.
- Został uniewinniony. Wszystko dzięki Dumbledore’owi, gdyby nie on, Harry z pewnością zostałby skazany. Naprawdę wiele cię ominęło – powiedziała Tonks, gdy do kuchni weszła cała rodzina Weasleyów, a za nimi szedł Syriusz.
- Macie szczęście, że wszystko było dobrze – zagroziła Molly, mówiąc w stronę bliźniaków – Ale nawet nie próbujcie powtarzać swojej głupiej akcji ze znikającym prześcieradłem! – dodała i odwróciła się w stronę stołu. Gdy tylko ujrzała siedzącego przy nim Remusa, zawołała – O jak cudownie, że już jesteś! Biedactwo, musisz być przeraźliwie głodny. Ty Tonks jak widzę także! Dajcie mi chwilę, już podaje wam obiad – dodała i zaczęła się krzątać przy kuchennych szafkach.
Do Remusa i Tonks dosiedli się Artur i Syriusz. Syriusz z obrzydzeniem na twarzy odsunął jak najdalej od siebie leżącą obok niego gazetę.
- Jak się czujesz? – zagadnął Remusa Artur.
- Już w porządku, dziękuję.
- Tonks przybliżyła ci już to, co wydarzyło się przez ostatnie dni w Zakonie?
- Niestety, nie zdążyła jeszcze opowiedzieć mi wszystkiego dokładnie. Dowiedziałem się tylko tyle, że Harry został oczyszczony z zarzutów. Wydarzyło się coś jeszcze? – odparł grzecznie Remus i spojrzał pytająco na otaczających go ludzi. Artur, Syriusz i Tonks wymienili ponure spojrzenia, ale wszyscy milczeli. W końcu głos zabrał Syriusz.
- David nie żyje – powiedział cicho z goryczą w głosie.
- Co takiego? – zapytał zaskoczony Remus.
- Został zaatakowany dwa dni temu podczas porannej warty przy domu jednego z naszych podejrzanych.
- Śmierciożercy nie oszczędzali go – dodała smutno Tonks łamiącym się głosem. Odetchnęła głęboko i kontynuowała – Wiemy, że torturowali go jakiś czas, zapewne próbując uzyskać jakieś informacje. Potem go zabili.
- Oczywiście ministerstwo, swoim zwyczajem, zbagatelizowało sprawę – powiedział wściekły Syriusz i zacisnął leżące na stole dłonie – Uznali to za wypadek. Rozumiecie, ktoś niechcący szedł sobie ulicą i nieposłuszna różdżka najpierw rzuciła w Davida cruciatusem, a następnie potraktowała go, również całkowicie przypadkowo, śmiertelną klątwą. Przecież nie ma w tym nic niezwykłego, każdemu mogło się to przytrafić – ironizował Syriusz.
- Ale mamy także dobre wieści – powiedział Artur trochę weselszym głosem – Tonks udało się przekonać swoich współpracowników, aby do nas dołączyli.
- Dokładnie. Wczoraj udało mi się ostatecznie przekonać ich do przyłączenia się do nas. Za dwa dni mają się tu pojawić, żeby ostatecznie dołączyć do Zakonu. Za cztery dni ustaliliśmy, że wyruszamy na poszukiwania. Wstępnie udadzą się z nami Kingsley, Szalonooki i…
- I ja – wtrącił Remus – Przecież mówiłem. Nie puszcze cię tam samej.
- Remus… Szalonooki powiedział, że nie chce, abyś brał w tym udział.
- Co takiego? – zapytał zaskoczony Huncwot.
- Rozmawiałem z nim o tym wczoraj – powiedział spokojnie Artur – Nie chciał zdradzić zbyt wiele, ale wolałby, żebyś nie pokazywał się w tamtych okolicach, a na pewno nie z członkami Zakonu. Wydaje mi się, że ma co do ciebie jakieś plany, ale nic więcej mi nie zdradził. Myślę, że na najbliższym zebraniu wszystkiego się dowiesz.
- Znam te tereny! Mogę się im przydać! A poza tym, kto lepiej zna wilkołaki niż wilkołak?!
- Remus – szepnęła uspokajająco Tonks – Szalonooki musi mieć jakiś ważny powód, dla którego wolałby, abyś nie brał w tym udziału.
- Witaj w klubie ubezwłasnowolnionych, Luniek – mruknął Syriusz.
- Pogadam z nim. Na pewno uda mi się go przekonać.
- Nie sądzę – powiedziała Molly. Machnęła różdżką, a na stole ułożyły się talerze z pachnącym posiłkiem. Opadła na miejsce obok Artura – Remusie, Alastor zadecydował i nie wydaje mi się, żeby twoje prośby coś zmieniły.
W kuchni rozbrzmiał brzdęk sztućców i wszyscy w pomieszczeniu zabrali się do jedzenia. W pomieszczeniu słychać było śmiechy i rozmowy, ale Remus jakoś nie mógł zmusić się do żartowania i beztroskich rozmów. Był zmęczony i głodny, ale żołądek zacisnął mu się w supeł.
Dłubał w pieczeni i chociaż w brzuchu mu burczało, nie mógł niczego przełknąć. Ocknął się dopiero wtedy, gdy Syriusz zdzielił go łokciem w bok.
- A tobie co? – zapytał lekko zaniepokojony.
- Wszystko w porządku – skłamał Remus, niestety bezskutecznie, bo Syriusz uniósł brwi nieprzekonany.
- Po przemianie potrafisz zjeść wszystko, co jest w zasięgu twojego wzroku. A teraz jakoś ci to nie idzie.
- Po prostu nie wyspałem się do końca. Tylko tyle. Jutro wszystko wróci do normy.
- Chodzi o Tonks, prawda? – zgadł Huncwot i mimowolnie spojrzał na roześmianą kuzynkę. Śmiała się właśnie w odpowiedzi na żart Artura.
- A ty się o nią nie martwisz?
- Jasne, że mi też się to nie podoba. Ale pamiętaj, że będą z nią najlepiej wyszkoleni Aurorzy, jakich mamy w Zakonie. Będzie pod dobrą opieką.
- Mimo wszystko wolałbym być tam z nią. Wiem, jak działają wilkołaki i potrafiłbym ją ochronić.
- Da sobie radę – pocieszył przyjaciela Huncwot – Poza tym, nie wszystko jeszcze przesądzone. Być może Moody zmieni jeszcze zdanie.
- W cuda zacząłeś wierzyć? – zakpił Remus i uśmiechnął się do przyjaciela.
- Odkąd udało mi się odzyskać ciebie i Tonks, to tak, mniej więcej – zaśmiał się Huncwot i dodał konspiracyjnym tonem – Radziłbym ci jednak wszystko zjeść, bo ktoś może rozpuścić plotkę w Zakonie, że nasz kochany wilkołak przez miłość do swojej przyjaciółki całkowicie stracił apetyt.
- Jak na razie to miłość opętała ciebie – zripostował Remus i wrócił do posiłku.
Po kolacji młodzież rozeszła się do swoich pokoi, natomiast dorośli zostali w kuchni, gawędząc beztrosko.
- Dziękuję za kolację, ale muszę się już zbierać. Obiecałam rodzicom, że ich odwiedzę – powiedziała Tonks wstając od stołu.
- Proszę, pozdrów Teda i Andromedę! Żałuję, że sam nie mogę do nich iść, ale jeszcze kiedyś pojawię się w progu ich domu – powiedział Syriusz i upił łyk ognistej whisky.
- Pozdrowię – powiedziała z uśmiechem Tonks całując kuzyna w policzek.
- Trzymaj się – mruknęła, podchodząc do Remusa. Przytuliła go szybko, pomachała wszystkim z uśmiechem i wybiegła z kuchni.
Gdy tylko przekroczyła próg Grimmauld Place, rozejrzała się wkoło i gdy uznała, że może się bezpiecznie aportować, okręciła się wokół własnej osi i z trzaskiem zniknęła.
Wylądowała przed domem swoich rodziców. Był to mały, ale uroczy i zadbany domek ze średniej wielkości ogrodem. Nie czekając na nic, wbiegła na werandę i używając specjalnego zaklęcia, dostała się do środka.
Ruszyła w stronę salonu. Gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia, zauważyła siedzącego w fotelu starszego mężczyznę pogrążonego w lekturze książki.
- Cześć tato – powiedziała, całując go w policzek.
- Witaj córciu – odparł – Cieszę się, że już jesteś…
- Dora – zawołała Andromeda i stanęła w drzwiach. Dziewczyna ruszyła w stronę matki, ale nim się przed nią znalazła, usłyszała pełen wyrzutów sumienia głos – Kiedy chciałaś opowiedzieć nam o to, że dołączyłaś do Zakonu? – zapytała groźnie i posła córce zdenerwowane spojrzenie.
Aurorka stanęła i spojrzała na matkę. Teraz dopiero będzie miała problem.

16 komentarzy:

  1. UWIELBIAM Twojego Syriusza. Jest genialny. Mimo smutnego klimatu tego rozdziału dzięki tekstom Łapy nie mogłam się nie uśmiechnąć.
    Co znowu nabroili Fred i George. Bo z tego, co mówiła Molly zbyt wiele nie wynikało.
    Wspaniale opisałaś ten czas tuż przed wzejściem księżyca.
    Nie mogę się doczekać rozmowy Tonks z rodzicami. Będzie spokojne tłumaczenie, czy awantura?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Skończy się raczej na spokojniej rozmowie, na razie chciałabym akcję prowadzić w miarę spokojnie. Do czasu :)

      Usuń
  2. Wszystko super tylko jak się tobie podlizał jakiś Marcinek, że mu rozdział zadedykowałaś, hmm? :D No cóż życzę weny i cieplutko pozdrawiam! :)


    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział 😊
    Mam fazę na dużą ilość buziek, więc...😊😊😊 Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, a Słodka Wariatka w swoich zawiera no w sumie wszystko 😊😊😊
    Czekam na następny rozdział 😃😃😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, najważniejszy jest gest! :) Dziękuję ślicznie :))

      Usuń
  4. Co to za Mrcinek ? XD Oj pączku jednak dałaś radę napisać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Nareszcie mogę skomentować bo nadrobiłam pozostałe rozdziały :D Nie wiesz nawet jak się ucieszyłam, że ktoś jeszcze pisze o Tonks i Lupinie! To moja ulubiona para z książek <3 Piszesz naprawdę świetnie i cudownie oddajesz charaktery postaci :) Będę z niecierpliwością czekać na nowy rozdział, całusy!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, haha, że też ci się chciało :D
      ja także ich uwielbiam, chyba najbardziej z całej serii <3
      Dziękuję, dziękuję, to bardzo motywuje! :)

      Usuń
  6. Pierwszy blog z opowiadaniami ktory mi sie spodobal
    Przeczytalam tylko poczatek tego rozdzialu bo wole zaczac czytac od 1 rozdzialu haha
    na pewno jeszcze raz zajrze na twojego bloga
    http://roxanasadowska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, cieszę się, że przypadł ci do gustu :))
      Oczywiście również zajrzę na twojego bloga, pozdrawiam!

      Usuń
  7. Hej. Dodasz dzisiaj nowy rozdział?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam dostępu do internetu i w tygodniu nadrabiam :) Co do rozdziału, w sobotę, ponieważ mam zamiar dodać jedne większy rozdział, w którym być może uda mi się zamknąć i rozpocząć (niektóre) wątki :)

      Usuń
    2. W sobotę? A nie da się w piątek? Wtedy będę mogła od razu przeczytać, a tak będę musiała czekać do niedzieli (całą sobotę mam zajętą - akcja studniówka).
      Z niecierpliwością czekam na nowe wątki.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. To zmienia postać rzeczy :) Zaraz wrzucę. PS Miłej zabawy na studniówce! :)

      Usuń