sobota, 26 grudnia 2015

Święta 2015: Quatuor Coloribus - Czarny.

„Quatuor Coloribus” (z łacińskiego „Cztery Kolory”) seria czterech świątecznych miniaturek mojego autorstwa. Ostatnia część zostanie wstawiona jutro. Zapraszam więc, na przedostatnią część!



Kolor czarny.
Czerń to śmierć, otchłań bez dna.

Poczuła jak zimny sztylet przerażenia i paniki przeszył jej serce, gdy zauważyła, jak zielony błysk światła trafia w ciało jej męża.
Przez moment była pewna, że się przewidziała. Że to nie miało miejsca. Że Remus wcale nie upadł martwy na ziemię. Nie mógł zginąć. Przecież nie on. Prawda? 
Lupin trafiony morderczym zaklęciem przewrócił się, a Tonks, stojąca paręnaście metrów od niego i Dołohowa, usłyszała w głowie trzask spadającego na kamienną podłogę martwego ciała.
Stała chwilę wpatrując się w leżące bez ruchu ciało, a oczy zaszły jej mgłą. Nie. Nie, nie! Nie bardzo rozumiała co się wokół niej dzieje, ale w jednej chwili straciła czucie w nogach, a całe jej ciało zalał zimny pot.
Zaczęła biec. Nie interesowały ją klątwy, które przecinały wciąż powietrze, nie miały dla niej żadnego znaczenia. Nie interesowały ją krzyki. Po prostu biegła, nie zwracając uwagi na otaczający ją świat. Miała jeden cel: znaleźć się jak najszybciej przy mężu. 
Po minucie, która była dla niej wiecznością, rzuciła się na ciało ukochanego. Był blady, zimny, a jego oczy były szeroko otwarte. Niebieskie oczy, pełne ciepła i troski, teraz przypominały ciemną otchłań studni. Oczy, w których zgasło życie.
Złapała jego przeraźliwie zimną twarz w dłonie. Łzy zaczęły cieknąć jej po policzkach, spadając na jego brodę. To nie mogła być prawda. Każdy, tylko nie Remus!
Mieli przeżyć. Mieli być szczęśliwą rodziną już zawsze, a w jednej sekundzie jego życie przerwało się jak cienka nić.
- Skarbie… - szeptała, gładząc jego twarz. Przymknęła mu delikatnie powieki i zbliżyła twarz do jego twarzy – Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Wrócimy do Teddy’ego. Ted cię potrzebuje… Ja cię potrzebuję! – zawyła rozpaczliwie.
Głowa opadła jej na jego nieruchomy tors. Przytulała się do niego, licząc, że zaraz obejmie ją ramionami i szepnie, żeby nie płakała. Że ta wojna się skończy, a oni wrócą razem do domu. Przecież nie mogło być inaczej. Nie tak planowali.
Szlochała w jego koszulę. Miała ochotę go uderzyć, że dał się… zabić. On umarł. Odszedł. Nigdy nie usłyszy jego śmiechu. Nie zobaczy jego oczu. Nie będą leżeć w łóżku i szeptać, że się kochają. Remus nigdy jej nie pocałuje, nie weźmie w ramiona, nie spojrzy w jej oczy. Nie zobaczy jak Teddy dorasta.
Łzy ciekły jej strumieniami, ale ściskała dłoń męża tak mocno, że przed oczami stanął jej widok, jak śmieje się i powtarza, że miażdży mu rękę.
- Wrócimy do Teda, nie mamy wyjścia. Obiecałeś, że wrócimy razem. Obiecałeś, że nie dasz się zabić… nigdy mnie nie zawiodłeś, zawsze dotrzymywałeś obietnic, dlaczego teraz nie możesz?!
Nie wie, jak długo wtulała się w marynarkę męża, wciąż przesiąkniętą jego zapachem. Przez krótki moment usłyszała, jak Remus szepnął, że ją kocha. Wysunęła się z jego objęć z szybko bijącym sercem, spojrzała z nadzieją na jego twarz, na której nic się nie zmieniło.
- Nie… - mruczała – Proszę, nie zostawiaj mnie… Wróć... Ja bez ciebie umrę... Wróć do Teda, on potrzebuje ojca. Potrzebuje cię!
- Kogo moje piękne oczy widzą?! – usłyszała przesycony złością głos za plecami. Szybko odwróciła się w stronę Bellatrix. Na jej twarzy widoczny był złośliwy uśmiech.
Kobieta bawiła się chwilę różdżką w dłoniach, przyglądając się martwemu Lupinowi i klękającej przy nim kobiecie. Roześmiała się szaleńczo.
- Mam nadzieję, że trafi tam, gdzie trafiają wszystkie potwory – burknęła, a jej głos ociekał zgryźliwością.
- NIE WAŻ SIĘ TAK O NIM MÓWIĆ! JEDYNYM POTWOREM JESTEŚ TY… I CAŁA WASZA SZURNIĘTA GRUPA! NA CZELE Z WASZYM CHORYM PANEM! – wrzasnęła aurorka podnosząc się gwałtownie na nogi. Wycelowała w ciotkę różdżką, a na jej twarzy pojawiła się dzika wściekłość.
- JAK ŚMIESZ MÓWIĆ TAK O CZARNYM PANU?! Nie rozumiem, po kim rozpaczasz! Zwykłe zwierzę. Mrówek jest bardziej szkoda, niż tej krwiożerczej bestii – nuciła, spoglądając z satysfakcją, jak na twarzy młodej kobiety pojawia się żądza krwi. Prychnęła lekceważąco, wyciągając w jej stronę różdżkę – Myślałam, że mi przypadnie zaszczyt usunięcia waszej dwójki. Cóż, będę musiała zadowolić się tobą i waszym szczeniakiem. Merda już ogonkiem? A może zaczął szczekać? – zaśmiała się i odparła zaklęcie lecące w jej stronę – No to pokaż, co potrafisz. Pobawmy się trochę, mamy czas – machnęła w stronę Tonks różdżką, z której rozbłysło zielone światło.
Aurorka uchyliła się przed nadlatującą klątwą i odskoczyła do tyłu, celując w ciotkę kolejnym zaklęciem. Odbite. Zaczęła więc szaleńczo rzucać każdym zaklęciem, jakie przyszło jej do głowy. Niestety, na marne, bo każde zostawało odbite tarczą. Oczywiście, Lestrange nie zajmowała się jedynie odbijaniem klątw – cały czas rzucała śmiercionośnym urokiem.
- Expulso! – krzyknęła Bella. Ku jej uciesze, Tonks została trafiona i z głuchym łoskotem upadła kilka metrów za siebie.
Lestrange szybko do niej doskoczyła i syknęła:
- Proś o szybką śmierć – wycharczała.
- Nigdy – odparła aurorka i chwyciła różdżkę i podskoczyła na nogi. Nim zdążyła jednak zareagować, pod wpływem zaklęcia, różdżka wyleciała jej z dłoni. Aurorka cofnęła się.
- Nie zgrywaj bohaterki. Nikt cię już nie uratuje. Twój kundel już zdechł, więc nic nie stoi mi na przeszkodzie, aby pobawić się trochę z tobą...
- Zamilcz… - wyszeptała z bólem, a po jej twarzy zaczęły płynąć łzy. – Nienawidzę cię. Remus był dobrym człowiekiem, dobrym, rozumiesz?! Nigdy nie zrobił nikomu krzywdy! A ty?! Spójrz na siebie! Zabijasz dla przyjemności! POTWOREM JESTEŚ TY!
- JESTEŚ ZWYKŁĄ ZDRAJCZYNIĄ KRWI! Cieszę się, że twój tatuś i przeklęty mężuś zginęli i żałuję jedynie tego, że nie cierpieli tak jak ty teraz będziesz! Na twojego szczeniaka, również przyjdzie czas!
- DOPADNIE WAS KIEDYŚ SPRAWIEDLIWOŚĆ!
- Jedyne co otrzymam po zakończeniu wojny, to nagrodę za wierność najpotężniejszemu czarownikowi w dziejach magii! CRUCIO!
Tonks upadła z krzykiem na podłogę, jednak po chwili zagryzła wargi. Nie mogła dać jej tej satysfakcji. Przywoływała obraz Lupina – wszystkie ich pocałunki i wspólne noce, podczas których byli tak blisko, jak nigdy. Widziała jego oczy, czuła jego dotyk na swojej głowie. Wyobrażała sobie, że klęczy przy niej, głaszcząc ją po włosach i szeptając, że wszystko będzie dobrze. Jego dotyk był tak wyraźny, że miała wątpliwości czy aby na pewno nie zaczyna wariować z bólu.
Bella opuściła różdżkę zdenerwowana. Po chwili jednak znudzona spojrzała na spoconą twarz swojej krewnej. Tonks otworzyła oczy i już miała coś powiedzieć, gdy kobieta zamachnęła się różdżką i powiedziała z satysfakcją:
- Avada Kedavra!
Tonks poczuła, jak jej serce otrzymuje cios. Upadła na ziemię, a obok niej naprawdę pojawił się Remus. Był przy niej, był obok, prawdziwy. Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona ją pochwyciła – tak cudownie ciepłą, cudownie realną. Podniosła się z ziemi z jego pomocą i spojrzała w jego niebieskie oczy.
- Nie mogę istnieć bez ciebie – szepnął Remus i przytulił się do niej.

8 komentarzy:

  1. No i brawo. Doprowadziłaś mnie do łez. Zadowolona?
    Szczerze mówiąc obawiałam się, że sceną śmierci zakończysz ten cykl. No bo niby co ma być jutro? Pozostaje tylko czekać, chociaż już się boję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że miałam tak zamysł - aby miniaturka chociaż trochę wzruszała. Ślicznie dziękuję, bo widzę, że udało mi się ♥

      Usuń
  2. Słodka wariatka ma racje.
    Wstydź się no ;________;
    Teraz będę, jak to mówi córka mojej kuzynki, mocno "pakusiać", bo serio rozdarłaś mnie tym.
    NIENAWIDZĘ BELLATRIX. Tak afiszuję to, a ty dałaś mi okazję to zademonstrować. Nienawidzę tej wrednej mendy, która ma tak pokręconą sferę myślową jak te swoje pieprzone kudły.
    A ta część jest najzwyczajniej w świecie piękna, najlepsza. Nawet nie szukałam błędów, choć często to robię. Teraz to musisz mnie ładnie ugłaskać i powiedzieć, że ostatnia część będzie o wiele spokojniejsza, ewentualnie dająca mi nadzieję. No psia mać, łzy mi ciurkiem po brodzie kapią, krwi niedobra!
    Ale i tak jest pięknie.
    Pięknie, pięknie, pięknie. I czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, dziękuję! Liczyłam, że będzie chociaż trochę "łzawa" ♥♥
      Co do Belli, również jej nie lubię, a tekst o jej kudłach przyprawił mnie o niepohamowany napad śmiechu! :D

      Usuń
  3. Śliczna część. Spodziewałam się śmierci. Jednak była to śmierć Lily i Jamesa. No ale cóż, tąę opcję też brałam pod uwagę. Piepszona Bella! Też jej nienawidzę. Jest prawie tak zła jak Voldemort. Co ja mówię, ona jest gorsza! Voldemort jest zły bo urodził się pod wpływem napoju miłosnego a nie prawdsiwej miłości a Bella nie. Ona co prawda była tak wychowywana przez Blacków. To jednak nie powód by całkiem stracić serce dla innych. Jedyną osobą, którą darzyła swoją chorą miłością był Voldemort. Tyle żyć ludzkich zniszczyła! Tyle smutku, tyle zła zasiała! I co? Co z tego że po śmierci pójdze do piekła czy według innych wiar też nie będzie miała za dobrze! Co z tego, skoro przelała tyle niewinnej krwi. Czemu taka się stała? Czy człowiek (Voldemort nie miał duszy więc nim nie był) może być aż tak zły i bezduszny choć tę duszę teorytycznie i praktycznie posiada!? Za dużo pytań, wybacz ale musiałam wylać swoje żale. Co do rozdziału, jest prześliczny. Prawdziwa miłość na wieki! Świetnie opisane przeżycia Tonks. Pomimo śmierci Remusa nie mogła w to uwierzyć, nie chciała. Piękna postawa na koniec. Nie krzyczała, nie dała Bellatrix tej satysfakcji! To się nazywa odwaga i duma. Brawa za śliczną część! Całuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nawet zastanawiałam się nad Lily i Jamesem? Ale koniec końców chciałam całą serię poświęcić Remusowi i Nimfadorze. W przyszłości jednak planuje także z wcześniej wspomnianą dwójką jakąś miniaturkę. Ale to dopiero plany, więc cicho-sza! Tak czy inaczej - dziękuję niesamowicie za komentarz! ♥ I co do Belli - zgadzam się z tobą całkowicie, Bella nie była normalna. A wychowywanie się w rodzinie Blacków też niezbyt ją usprawiedliwia - wystarczy spojrzeć na Andromedę czy Syriusza, którzy pomimo wszystko stali się wspaniałymi ludźmi.
      Pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze! ♥

      Usuń
  4. Wspaniałe, wspaniałe, aż mi się oczy zaszkliły. Remus i Dora to moje dwie ukochane postacie, a ty scenę ich śmierci ukazałaś w, pomimo smutnej aury, piękny sposób. To nie było po prostu SRUT i umarli, przedstawiłaś emocje Dory po stracie męża i w ogóle.
    Wspaniała miniaturka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam - naprawdę ciężko było mi ubrać to jakoś w słowa, bo nigdy nie byłam na miejscu Dory (swoją drogą, całe szczęście) i dlatego kierowałam się jedynie domysłami co mogła wtedy czuć.
      Ale mam nadzieję, że w miarę dobrze to przedstawiłam.
      Dziękuję! ♥

      Usuń